22 lutego setki maoistów zaatakowały posterunek policji w Najagar w stanie Orisa na północnym wschodzie Indii, zabijając 20 oficerów, raniąc 12 i rabując broń. W odpowiedzi siły porządkowe przeprowadziły największą w historii stanu operację, zabijając 20 rebeliantów. Ta wojna jest światu mało znana, ale na pewno nie lokalna (Daily News and Analysis, Hindustan Times).
Czy za tym stoi Mao?
W północnych i centralnych Indiach rząd od lat ściera się maoistowskimi rebeliantami, zwanymi naksalitami, od nazwy wioski Naxalbari w Zachodnim Bengalu, gdzie ruch narodził się w 1967 roku. Maoiści kontrolują lasy we wschodnich Indiach aż po granicę z Nepalem. Władze szacują, że szeregi naksalistów liczą około 10 tysięcy partyzantów. Co roku z ich rąk giną tysiące policjantów. Porywają pociągi, odbijają więźniów, mordują lokalnych polityków. Twierdzą, że reprezentują najbiedniejszych i walczą o prawa bezrolnych chłopów i ludności plemiennej. Finansują swoje działania nakładając 12 proc. "podatek" na lokalnych przedsiębiorców i handlarzy. Premier Indii Manmoham Singh ogłosił ich kampanię największym zagrożeniem bezpieczeństwa wewnętrznego kraju.
W 2005 roku władze w Ćhattisgarh uzbroiły mieszkańców wiosek, organizując antymaoistyczny ruch Salva Judum (Marsz Pokoju). Wioski, które popierają naksalitów są wysiedlane, domy burzone, a ich właściciele zawożeni do obozów przesiedleńczych. Żołnierze mówią, że wieśniacy ściągają do obozów szukając schronienia; wieśniacy twierdzą, że obozy są w rzeczywistości więzieniami. Jak podawał w 2006 roku