Wawrzyniec Smoczyński: – Zna pan polskiego premiera?
John Gray: – Obecnego? Nie.
Pytam, bo w niedawnym wywiadzie w „Polityce” powołał się na pańską definicję polityki.
Sztuka wynajdywania tymczasowych lekarstw na powracające zło, seria doraźnych działań, a nie projekt zbawienia?
(W tłumaczeniu Donalda Tuska ten sam fragment brzmiał nieco inaczej: „W swoim najlepszym wydaniu polityka nie jest nośnikiem uniwersalnych projektów, lecz sztuką reagowania na zmienne okoliczności. Nie trzeba tu żadnych wspaniałych wizji ludzkiego postępu, a jedynie odwagi mierzenia się z nawracającym złem”. Cytat pochodzi ze wstępu do zbioru pism Johna Graya „Gray’s Anatomy” – przyp. WS).
Tak. Odpierał w ten sposób zarzut braku wizji i reform.
(śmiech) Doskonale, bardzo mi miło.
Łączy panów coś jeszcze: obaj byliście kiedyś przekonanymi liberałami. Czy John Gray jest jeszcze liberałem?
Są dwa aspekty, w których wciąż można mnie uznać za liberała. Po pierwsze, wierzę nadal w liberalny projekt, czyli szukanie sposobu współistnienia ludzi, którzy nie mają wspólnych przekonań, a często nie podzielają nawet wartości. Po drugie, uważam, że liberalne społeczeństwa posiadają fundamentalne cnoty, których należy bronić. Odrzucam natomiast liberalizm z uniwersalną, globalną misją. Czyli taki, który głosi, że każde społeczeństwo na świecie powinno jak najszybciej przyjąć liberalne wartości i że należy upowszechniać określony model liberalnych instytucji. W samej Europie funkcjonuje kilka liberalnych ustrojów. Czy z faktu, że Wielka Brytania wprowadziła Europejską Kartę Praw Człowieka do swojego prawodawstwa dopiero w 2000 r.