Kat Warszawy
Rozkazał wymordować warszawiaków, po wojnie zrobił karierę w Niemczech
Dzień, w którym Wiesio Kępiński po raz ostatni widział swoją rodzinę, był słoneczny i ciepły. Mama, tata, mały braciszek Sylwuś, dorosły brat Władysław ze swoją ciężarną żoną, wszyscy stali na ulicy, przed kościołem prawosławnym na Wolskiej, razem z sąsiadami. Kobiety, dzieci, mężczyźni – razem 61 osób. Naprzeciwko nich stał karabin maszynowy. I żołnierze w niemieckich mundurach. – Wyrwałem się z szeregu i zacząłem biec – mówi Wiesław Kępiński. – Nigdy więcej nie zobaczyłem mojej rodziny, nikogo z tych ludzi tam.
Był 5 sierpnia 1944 roku. Tego dnia tylko na Woli i Ochocie, dwóch warszawskich dzielnicach, zamordowanych zostało 20 tys. osób. Do końca tygodnia liczba wzrosła do 50 tys. Akcją tłumienia Powstania Warszawskiego dowodził generał SS Heinrich Reinefarth, odkomenderowany tu z Poznania, gdzie był szefem policji, przez Heinrich Himmlera. Himmler poleca zabijać wszystkich Polaków, bez względu na wiek i płeć. Reinefahrt bierze to sobie do serca. Pod swoją komendą ma osławioną brygadę RONA i komando kryminalistów Dirlewangera, którzy gwałcą, mordują i plądrują. Reinfarth skarży się, że nie starcza mu amunicji do egzekucji ludności. Za swoją akcję zostanie odznaczony – od Krzyża Rycerskiego, jeszcze z wojny w 1939, dostaje Dębowy Liść.
Zbrodniarz w ratuszu
„Dear Frau Pastorin Anja Lochner”, pisze nieznajomy mieszanką niemieckich i angielskich słów, „czy jest Pani świadoma, że burmistrz Westerlandu, Heinz Reinefarth, był katem Warszawy? Czy zamierzacie coś w końcu z tym zrobić?”. Anja Lochner czyta maila w styczniu 2013 roku. Do Westerlandu na Sylcie przyjechała przed 17 laty.