Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Pierwsza dama prezesa

Małgorzata Sadurska rezygnuje z funkcji szefowej Kancelarii Prezydenta

Małgorzata Sadurska docenia spotkania, zawsze odbierze telefon, chętnie umówi się na kawę. Jest zaangażowana w pracę dla społeczności lokalnej, ale zawsze działa zgodnie z linią partii. Małgorzata Sadurska docenia spotkania, zawsze odbierze telefon, chętnie umówi się na kawę. Jest zaangażowana w pracę dla społeczności lokalnej, ale zawsze działa zgodnie z linią partii. Grażyna Myślińska / Forum
Była najmłodszą posłanką PiS, radykalną konserwatystką, przeciwniczką konwencji antyprzemocowej, twarzą antygenderowej krucjaty tego ugrupowania.
Sprzyjającą okolicznością dla kariery posłanki jest fakt, że w otoczeniu prezesa PiS i ścisłego, męskiego kierownictwa nie ma za wiele kobiet.Paweł Supernak/PAP Sprzyjającą okolicznością dla kariery posłanki jest fakt, że w otoczeniu prezesa PiS i ścisłego, męskiego kierownictwa nie ma za wiele kobiet.

Poniższy tekst ukazał się w POLITYCE w kwietniu 2015 r.

Poglądy Sadurskiej są, najoględniej mówiąc, bezkompromisowe, można nawet powiedzieć, że radykalne. Jednak nie daje się ponieść emocjom. Zauważają to nawet posłowie Platformy, z którymi pracuje w sejmowych komisjach. Mariusz Witczak (PO): – Ma swoje zdanie, zawsze zgodne z linią partii i zazwyczaj inne niż ja, ale umie je merytorycznie uzasadnić. Wielu posłów PiS mogłoby się od niej uczyć szacunku dla przeciwników politycznych. On też zauważył, że jej pozycja w PiS w tej kadencji bardzo się umocniła.

Ostatnio w Sejmie namnożyło się tematów światopoglądowych, a w PiS uznano, że lepiej wygląda, jeśli to kobieta wypowiada się na temat gender, in vitro czy konwencji antyprzemocowej. A Małgorzata Sadurska, działaczka Akcji Katolickiej, ulubienica toruńskich mediów, nadaje się do tego idealnie. Szlaki do ojca Rydzyka przecierała jej Elżbieta Kruk, która za czasów swojej działalności w KRRiT dbała o jego medialne imperium. Kiedy zmienił się układ sił w Radzie, Sadurska organizowała nawet lokalne marsze w obronie TV Trwam. Nigdy nie skorzystała z zaproszenia do konkurencyjnej TV Republika. Na corocznej pielgrzymce Radia Maryja na Jasną Górę zajmuje miejsce obok prezesa. Sadurska uważa Kruk, lubelską posłankę, za swoją polityczną mentorkę. – Zawsze na nią głosowałam – mówi – i mimo sporej różnicy wieku trzymają się razem. Pięć lat temu „Super Express” opublikował zdjęcia, jak buszują po ekskluzywnych warszawskich butikach. W Dęblinie otworzyły wspólne biuro poselskie.

Sadurska mocno trzyma też z innymi partyjnymi katolickimi konserwatystami – Andrzejem Jaworskim i Bartoszem Kownackim. Z rodziną Jaworskiego wyjeżdża na wakacje, rozpieszcza jego dzieci, przyjaźni się z jego żoną. Stworzyli Parlamentarny Zespół ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski, ale także Zespół Członków i Sympatyków Ruchu Światło-Życie i Rodzin Katolickich, Zespół Wspierania Dzieła Misyjnego, Zespół na rzecz Katolickiej Nauki Społecznej i wreszcie Zespół na rzecz Ochrony Życia i Rodziny. Są przekonani, że katolicy są w Polsce dyskryminowani, młodzież deprawowana, dzieci seksualizowane, Kościół atakowany i prześladowany, genderyzm groźny, a legalizacja związków homoseksualnych i adopcja przez nie dzieci to jeden z głównych celów tego rządu. I w przeciwieństwie do wielu innych zespołów parlamentarnych są bardzo aktywni, piszą listy, zajmują stanowiska, organizują konferencje w Sejmie, ale też w swoich okręgach wyborczych. Sadurska w jednej z parafii zorganizowała spotkanie pod hasłem „Gender – od tolerancji do totalitaryzmu”.

A co sądzi o feministkach? – Trochę mi ich żal, bo ja nie potrzebuję parytetów, aby dostać się do Sejmu. Różnię się od mężczyzn, ale nie czuję od nich gorsza, jeżdżę samochodem, sama się utrzymuję, nie jestem od nikogo zależna i sama o sobie decyduję – wylicza. Dodaje, że wspiera kobiety w walce o to, by za taką samą pracę miały tak samo płacone jak mężczyźni i były oceniane za kompetencję i wiedzę.

Rośnie w siłę

Małgorzata Sadurska (rocznik 1975) jest szczerze zdziwiona, że powstaje pierwszy tekst o niej samej. Jest to jednak zupełnie zrozumiałe dla posłów z PiS, a także z innych klubów parlamentarnych. Nie dziwią się też lokalni politycy w jej lubelskim okręgu wyborczym, którzy coraz częściej widzą Sadurską w telewizji, w najważniejszych programach politycznych. – Widać, że Małgorzata rośnie w siłę, konsekwentnie pracuje na swoją markę, jest zauważona i słusznie doceniona w partii – mówi Maks Kraczkowski, poseł PiS.

Sprzyjającą okolicznością dla kariery posłanki jest fakt, że w otoczeniu prezesa PiS i ścisłego, męskiego kierownictwa nie ma za wiele kobiet. Większość, które były kiedyś kobiecymi twarzami PiS, już pożegnała się z partią. Beata Kempa odeszła ze swoim patronem Zbigniewem Ziobrą, zabierając ze sobą Marzenę Wróbel. Krystyna Pawłowicz, która jak się odezwała, a robiła to często, to na tyle kontrowersyjnie, że prezes zakazał jej medialnej aktywności. A Joanna Kluzik-Rostkowska „zdradziła”, czyli odeszła do PO. I tak w sejmowych ławach PiS najbardziej liczą się dziś dwie kobiety: wiceprezes i skarbniczka Beata Szydło i właśnie ona, Małgorzata Sadurska. Obie pracują w sztabie wyborczym Andrzeja Dudy.

Sadurska nauczona doświadczeniem tych, których już w PiS nie ma, stara się dobrze trzymać ze wszystkimi, z nikim nie spiskuje, w prezydium klubu sprawnie kieruje pracą posłów, a kiedy staje na mównicy sejmowej, przygotowana jak prymuska, twarz Jarosława Kaczyńskiego jaśnieje. W sali posiedzeń często rozmawiają, bo prezes pozwolił Sadurskiej, najmłodszej metrykalnie posłance, zająć miejsce po swojej prawej stronie.

Taka jak Gosiewski

W domu Sadurskiej, jak mówi posłanka, żadnych tradycji politycznych nie było, ale słuchało się Radia Wolna Europa, a ojciec, pracownik Zakładów Azotowych Puławy, w czasach wybuchu Solidarności stanął, jak się to określa w PiS, „po właściwej stronie”. Małgorzata, najstarsza z trzech sióstr, skończyła prawo na UMSC w Lublinie, ale, jak wielu posłów prawników z wykształcenia, nie zrobiła aplikacji. – Kiedy w 2000 r. kończyłam studia, to sporo moich znajomych lądowało na bezrobociu, a ja chciałam być niezależna i spokojna, więc zaczęłam szukać pracy – opowiada. Zaczepiła się w Urzędzie Pracy w Lublinie, szybko awansowała na kierownika działu prawnego i właściwie jest nim do dziś, tylko na bezpłatnym urlopie.

Kiedy większość ludzi przed trzydziestką zaczyna układać swoje życie rodzinne i pojawiają się pierwsze dzieci, Sadurska (do dziś stanu wolnego) pomyślała o polityce. Zgłosiła się do prawicowego lokalnego komitetu samorządowego w Puławach: – Oświadczyłam, że jestem wykształconą, młodą i pełną energii kobietą, i zawalczyłam o drugie miejsce na liście. Nie wzięli żadnego mandatu, ale Sadurska, jedyna kobieta w tym gronie, dostała prawie tyle głosów, co reszta kandydatów razem wzięta.

Do dziś zostawiła sobie na pamiątkę czarno-białą ulotkę, której odbitki ojciec rozwoził po Puławach. Podpisała się na każdym z 1,5 tys. egzemplarzy. Mało komu by się chciało. Jej dobry wynik został zauważony i dlatego, choć miała dopiero 26 lat, zasiadła w zarządzie powiatu. Wtedy już zapisała się do PiS. Potem przełknęła kolejną porażkę, tym razem w eurowyborach, ale później się zawzięła i od trzech kadencji jest posłanką. Od zawsze z tym samym prostym sloganem: „Jestem tam, gdzie mnie potrzebują”.

W Warszawie pierwszy zauważył ją i docenił Przemysław Gosiewski. – To właśnie dzięki niemu Małgorzata ma dziś dość wysokie noty u prezesa. Jest podobna do Przemka, to tytan pracy, państwowiec i do tego stanu wolnego, jak prezes, więc na sto procent zaangażowana – mówi poseł z otoczenia Kaczyńskiego.

Ówczesny wicepremier Gosiewski zaufał trzydziestoletniej posłance na tyle, że zaproponował jej stanowisko sekretarza stanu w KPRM. – Nie wiem, czy to była kwestia zaufania, czy jego skłonności do ryzyka, ale wiedziałam, że muszę dać z siebie wszystko, i to była prawdziwa szkoła życia politycznego – wspomina Sadurska. Wtedy też, w 2007 r., została wysłana na negocjacje z pielęgniarkami, które okupowały Kancelarię, wspierane przez prawie 3 tys. koleżanek w rozbitym przy Alejach Ujazdowskich białym miasteczku. Różnie były oceniane te rozmowy, a nieudaną akcję policji, która miała rozpędzić miasteczko, opisywano jako dość brutalną. – Odebrałam od życia ważną lekcję, że ludzie potrafią być bardzo zdeterminowani i że z każdym trzeba rozmawiać, trzeba wysłuchać i merytorycznie mówić o swoich racjach. Poczułam też, jak wiele radości daje osiągnięte porozumienie – mówi Sadurska.

Wola prezesa

Docenia spotkania, zawsze odbierze telefon, chętnie umówi się na kawę. Jest zaangażowana w pracę dla społeczności lokalnej, ale zawsze działa zgodnie z linią partii. – Kiedy PiS wymyślił, że będzie walczyć z elektrowniami wiatrowymi, dzień w dzień jeździła po naszym okręgu i przekonywała ludzi, że wiatraki są niebezpieczne. Mówi sprawnie, poświęca ludziom uwagę i czas – recenzuje poseł Henryk Smolarz (PSL) z okręgu lubelskiego. Sadurska pojawiła się na ponad 40 takich spotkaniach. W końcu firma, która chciała stawiać wiatraki, musiała wycofać się z wielu inwestycji.

Piotr Sadurski (zbieżność nazwisk przypadkowa), radny puławski z PO – znają się jeszcze z lat szkolnych – potwierdza, że Sadurska buduje pozycję obecnością w życiu lokalnych społeczności. Wiadomo, że zawsze można ją spotkać na uroczystościach patriotycznych i kościelnych. Ludzie widzą, więc głosują. Choć nie dostaje najlepszych miejsc na listach, zbiera więcej głosów niż ci ulokowani wyżej.

Pytana o swoją największą polityczną porażkę mówi bez wahania: – Nie udało mi się przekonać Sejmu, że Konwencja Rady Europy, potocznie zwana antyprzemocową, wśród wielu dobrych propozycji niesie też bardzo złe rozwiązania ideologiczne, które godzą w polską rodzinę. W zeszłym tygodniu PiS zaskarżył ustawę ratyfikującą konwencję do Trybunału Konstytucyjnego, a prezes PiS to właśnie Sadurską oddelegował do walki w tej sprawie. A ona prezesowi nigdy nie odmawia.

Choć, jak sama mówi, może raz zrobi wyjątek. Za osiem miesięcy skończy 40 lat, a Jarosław Kaczyński ma zasadę, że tym z grona bliskich współpracowników, których ceni szczególnie, proponuje wówczas przejście na „ty”. – Mam ogromny szacunek do moich największych autorytetów politycznych, Lecha i Jarosława Kaczyńskiego, więc jeśli dostanę kiedyś taką propozycję od prezesa, to właśnie przez wzgląd na ten szacunek będę musiała odmówić – zapewnia Sadurska. Tak jak bracia uwielbia Gruzję, również dlatego, że „tam doceniają wielkość Lecha Kaczyńskiego”.

Jaka będzie jej dalsza polityczna droga? W okręgu nie ma łatwo, bo partyjni koledzy choćby przed ostatnimi wyborami z czwartego miejsca przesunęli ją o dwa oczka niżej. Ale szef regionalnych struktur poseł Krzysztof Michałkiewicz mówi, że Sadurska jest przygotowana do pracy w rządzie. – I jak już jesienią przejmiemy władzę, to Małgorzata Sadurska dostanie jakąś ministerialną tekę. A co ona na to? – Ja nie planuję. Ale jeśli taka będzie wola prezesa, to na pewno zostanę znów posłanką.

Sadurska, podobnie jak Andrzej Duda, a kiedyś Marek Jurek, to przykład polityka odświeżonego typu, jakich od pewnego czasu lansuje w PiS Jarosław Kaczyński. Bardzo radykalni w poglądach, twardo prawicowi, radiomaryjni, a więc mający pełne zaufanie prezesa, ale trochę sympatyczniejsi, łagodniejsi w obejściu od innych z partii, lepiej tolerowani przez politycznych przeciwników czy potencjalnych koalicjantów. Mają przekonywać, że radykałowie nie muszą być oszołomami. Mogą się przydać w czasach, kiedy trzeba będzie się z kimś dogadywać.

Polityka 18.2015 (3007) z dnia 27.04.2015; Polityka; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Pierwsza dama prezesa"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną