Wybory, czyli zderzenie cywilizacji
Rozpoczynając dyskusję publicystów, Jacek Żakowski przytoczył tekst Stefana Bratkowskiego z „Gazety Wyborczej”, gdzie pisze m.in.: „Nasze państwo, nasza cywilizacja i demokracja dalekie są od ideału. Rządzący czasem coś partolą. Ale ta cywilizacja jest naszą cywilizacją – jak ją zrobiliśmy. Oni chcą obalić, zniszczyć to państwo ze wszystkimi jego strukturami, wymienić urzędników prawie do czysta. Zwolnią wszystkich pracowników radia i telewizji – kilkuset – jak to już raz zrobili. Wymienią skład prokuratur i sądów, zmienią ich ustrój, żeby wszystko kontrolować. Już raz to robili, tyle że nie zdążyli do końca. Przejmą władzę nad policją i wojskiem. Żeby miał kto pacyfikować zamieszki!”.
Żakowski czuje, że znalazł się w szpagacie: z jednej strony jest przerażony wizją Polski po wyborach kreśloną przez Bratkowskiego, a z drugiej uspokajającym tonem Henryki Bochniarz, prezydentki organizacji pracodawców Lewiatan. – Może ta zmiana, która nam się szykuje, dla zwykłych ludzi nie ma takiego znaczenia? – pytał prowadzący audycję.
– Ludzie mogą sobie jeszcze nie do końca uświadamiać, że ta rewolucja może ich osobiście dotknąć. Ona może mieć wszechogarniający charakter, dotyczyć wielu środowisk, branż, regionów, miejsc w Polsce – mówił Wiesław Władyka, który przyznał, że z niepokojem przeglądał dzisiejszą prasę, z której dowiedział się o pomysłach „głębokiej sanacji” w polskich uczelniach. Nawet jeśli, mówił publicysta POLITYKI, z niektórymi się zgadza, to obawia się ich realizacji, podszytej czystą polityką. – W tym sensie rozumiem krzyk Stefana Bratkowskiego, bardzo mocny, emocjonalny.