Wdzierają się na zamknięte przez polityków PiS spotkanie z Komisją Wenecką. Protestują przeciwko prowadzeniu szkół na „Smoleńsk”. Podczas posiedzeń komisji sejmowych zajmujących się kolejnymi ustawami o Trybunale Konstytucyjnym stają w szranki z posłami Astem i Piotrowskim. Stale udzielają wywiadów, oponują i polemizują. Kiedy tylko coś się w Sejmie czy w rządzie wydarzy, od razu, już od rana komentują to posłanki Nowoczesnej, podpierają się ekspertyzami i dokumentami. Teraz opowiadają nowy program swojej partii i dają mu swoje twarze. Wokół lidera Nowoczesnej Ryszarda Petru niemal nie widać mężczyzn, wyłącznie elokwentne kobiety, pojedynczo, w duetach i większych grupach. Oczywiście od serialu „Aniołki Charliego” nazywane są „Aniołkami Petru”. Stały się już znakiem firmowym tego opozycyjnego ugrupowania, ważną częścią wizerunku nowej partii. Kim są i skąd się wzięły?
Kornelia Wróblewska jako dziecko chciała zostać – mówi żartem – Lady Dianą, czyli wyjechać z rodzinnej wsi Misie, stać się osobą rozpoznawalną i dzięki temu pomagać innym. Także mama powtarzała córce, że życie jest gdzie indziej, poza Misiami. Za to ojciec ściągał ją na ziemię. Kiedy postanowiła – pierwszy magister w rodzinie – zdawać na dziennikarstwo, przekonywał, że w mediach nie znajdzie pracy bez znajomości. Nie tylko dostała się na studia, ale też z sukcesem prowadziła i produkowała programy telewizyjne, m.in. „Familiadę”. Kiedy w mediach było coraz trudniej, uciekła w kreowanie wizerunku. Jako doświadczona modelka i bizneswoman doradzała kobietom biznesu, „jak wydobyć z siebie piękno”. W tamtym czasie rozwiodła się i już jako samotna matka zrobiła doktorat z teologii. Mimo to rzeczywiście wciąż czuła, że życie jest gdzie indziej.