Gdyby ogłosić konkurs na najśmieszniejsze wydarzenie polityczne z okresu wakacyjnego, głosowałbym za patriotycznymi pelerynkami, w które odziało się paru prominentów politycznych. Wprawdzie brakowało mi p. Brudzińskiego w tym stroju, ale od razu założyłem, że znajdę coś, co zrekompensuje ten pożałowania godny niedostatek.
Nie zawiodłem się, ponieważ rzeczony nie zasypiał gruszek w popiele i dziarsko relacjonował swoją podróż na zasłużony odpoczynek. Oto jego refleksje z drogi: „Wszystkim jadącym nad morze i w góry przypominam, tankujemy i kawkujemy tylko na POLSKICH stacjach Wszystko co POLSKIE jest najlepsze”. Zgadzam się z p. Brudzińskim w pełni. Sam jest najlepszy, bo w końcu robi za wicemarszałka POLSKIEGO Sejmu. Zatem i Sejm, i jego wicemarszałek (zapewne nie każdy, bo wiadomo, że nie każdy zastępca marszałka jest POLSKI) muszą być najlepsi. Ponadto POLSKIE kawki są najlepsze, a co za tym idzie, ich kawkowanie także nie ma sobie równych. Ciekawe, czy p. Brudziński tak kawkował w czasie podróży, że zebrał całą kolekcję POLSKICH kawek, zwyczajnych i/lub srokatych?
Francuskiego złomu nie chcemy
Obroną polskości popisała się p. Pawłowicz. Tym razem broniła tego, co POLSKIE, przed tym, co francuskie. Oto co rzekła: „Za pogardę wobec demokratycznej, wolnej Polski i dla wyborów Polaków były urzędnik byłego prezydenta Hollanda – niedojrzały narcyz Macron, chce bardzo zasłużyć na niemieckie pochwały i uznanie go za te antypolskie arogancje za silnego, właściwego, równego kanclerz Merkel współnadzorcę Europy. Przecież wolna konkurencja i szacunek dla wyników demokratycznych wyborów w państwach członkowskich są podobno filarami tej ich Unii.