Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Mój Wat

Wat i Miłosz na kolejny wiek

Aleksander Wat i Czesław Miłosz w Berkeley, 1964 r. Aleksander Wat i Czesław Miłosz w Berkeley, 1964 r. Zeszyty Literackie / Archiwum
Kolejne pokolenie ma szansę przeczytać jedną z najważniejszych polskich książek XX w. Staraniem wydawnictwa Universitas wyszło nowe wydanie „Mojego wieku”: nagranej na emigracji rozmowy rzeki dwóch wielkich poetów Aleksandra Wata i Czesława Miłosza.
materiały prasowe

W 1965 r., kiedy Miłosz zaczął nagrywać Wata w Kalifornii, miałem 13 lat i kończyłem podstawówkę w Zabrzu. Pierwszy raz wziąłem tę książkę do ręki w Londynie w 1988 r. Egzemplarz z normalnej drukarni, a nie krajową bibułę z podziemnego wydawnictwa. Mam go do dziś, solidny, bo trzyma się cały, mimo doszczętnego zaczytania. To było pierwsze wydanie obejmujące dwa tomy w jednym, nakładem Polonia Book Fund, Londyn 1981.

Pożerałem tę książkę jak pewnie każdy. Wszystko mnie ciekawiło, ale dodatkową premią dla mnie, absolwenta polonistyki UJ, były rzecz jasna tropy literackie. Pożerałem i nie dyskutowałem. Miałem obezwładniające poczucie skromności własnych doświadczeń z historią Polski w porównaniu z tym, co dźwigali w pamięci i losach ci dwaj wielcy. Czułem, że nawet jeśli się mylą w tym czy owym, jeśli tu czy tam coś błędnie odczytują i interpretują, to jednak generalnie ich świadectwo jest całkowicie wiarogodne, a może wręcz miarodajne. Wydawało mi się, że to jest nowa księga narodu i pielgrzymstwa, prorocza, ale nie prorocka.

Prorocza, bo opisywała, sprawiedliwie i uczciwie, meandry historii, której byli uczestnikami, dążąc do jakiejś syntetycznej wizji tego, co za nimi i co przed nimi. Ale nie prorocka w tym sensie, że obaj nie chcieli być prorokami, mędrcami, kapłanami wiodącymi lud ku objawianej mu przez nich prawdzie. Nie, oni chcieli być częścią tego ludu, dzieląc z nim jego los. Wzbudzali we mnie nie tylko fascynację, ale i rodzaj czułości. Tak wybitni, a tak odsunięci na pustkowie, gdzie ich rozmów prawie nikt, nawet jeśliby władał ich mową ojczystą, nie byłby w stanie śledzić z bezinteresowną fascynacją i empatią, na jaką zasługiwały.

Ciekawa rzecz, że kiedy czytam „Mój wiek” dzisiaj, niewiele już młodszy niż Wat i Miłosz podczas nagrywania, robię to wciąż z podobnym zafrapowaniem.

Polityka 25.2012 (2863) z dnia 20.06.2012; Kultura; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Mój Wat"
Reklama