Są książki, których waga jest większa i mniejsza – wygrała ta naprawdę ważna. To wspaniała wiadomość, zwłaszcza że tegorocznej NIKE towarzyszyła aura skandalu.
„Wygra ten, kto jest najlepszy, albo ten, kto ma największe długi” – napisał na stronie swojego zespołu Marcin Świetlicki, który odmówił uczestniczenia w tym konkursie, a mimo to znalazł się w nominowanej siódemce. Na gali NIKE po raz pierwszy pojawiły się tabloidy żądne sensacji związanych z aferą Ignacy Karpowicz – Kinga Dunin i ich wzajemnymi oskarżeniami. Głośny finał relacji pisarz – krytyczka dopisał ironiczny komentarz do samej powieści „ości”, której Dunin była bohaterką. Całość tworzyła sielankową, ideologiczną wizję nowej „poliamorycznej” rodziny, w której nie ma nienawiści i każdy z każdym może się dogadać. Czasem życie, jak widać, obnaża fałsze literackie. A cena pyskówki, rozpoczętej przez Kingę Dunin, była wielka, i nie chodzi wcale o samą nagrodę, ale o krzywdę, którą takie oskarżenia wyrządzają też niewinnym osobom.
Tymczasem jury podjęło decyzję najlepszą z możliwych. Są książki, których waga jest większa i mniejsza – wygrała ta naprawdę ważna. „Zajeździmy kobyłę historii” (Wydawnictwo Iskry), autobiografia historyka, profesora Karola Modzelewskiego, bohatera opozycji demokratycznej, otrzymała już między innymi Nagrodę Historyczną POLITYKI i bez wątpienia była jedną z najważniejszych, a może najważniejszą książką ubiegłego roku.
Nagroda NIKE, choć często przyznawana powieściom, nie jest nagrodą dla najlepszej powieści – wszak otrzymała ją choćby Joanna Olczak-Ronikier za sagę rodzinną „W ogrodzie pamięci” czy Marek Bieńczyk za eseje.
Reklama