Zdania w nagrodzonej powieści Zyty Rudzkiej tną jak noże, narzucają rytm lektury tak, że z impetem wchodzimy w ten monolog wdowy po dżokeju, która szuka butów do trumny.
Z tej intrygującej siódemki 1 października jury wybierze laureatkę lub laureata, który otrzyma 100 tys. zł.
Naturą nagród jest to, że zawsze czegoś brakuje, ale tym razem więcej w tym zestawie cieszy.
Laureatem 26. edycji Literackiej Nagrody Nike został Jerzy Jarniewicz za książkę poetycką „Mondo cane” wydaną przez Biuro Literackie. Połączenie cielesności i erotyzmu, charakterystyczne dla jego poezji, tu pojawia się w nowych kontekstach.
W przypadku Nike mamy jak zawsze trudny do porównania zestaw ważnych książek z różnych gatunków. W tym roku są to trzy powieści, tom wierszy, biografia i dwie książki eseistyczno-naukowe.
W tym roku największą szansę na Nike miał reportaż i reportaż zwyciężył. Jurorzy nagrodzili opowieść z Górnego Śląska: „Kajś” Zbigniewa Rokity. W czasie gali istotny był też, a może zwłaszcza kontekst: dramat na wschodniej granicy.
Czy siódemka budzi emocje? Niespecjalnie. W dużej mierze dlatego, że bardzo wielu książek brakuje, przede wszystkim powieści. Naprawdę nie było ciekawej prozy?
Właśnie ogłoszono dwudziestkę tytułów nominowanych do Nike, w której jest sporo książek nieoczywistych. Podobnie jak w nominacjach do Nagrody Literackiej Gdynia.
Powieść Raka pokazuje, jak można ciekawie (też od strony języka) stworzyć baśniowo-mityczną opowieść na materiale historycznym i wokół takiej postaci jak Jakub Szela.
Nie śmiałbym szanownym jurorom Nagrody Literackiej Nike podpowiadać, na kogo powinni postawić, ani umniejszać wielkości żadnej z finałowych książek. Ale może po pięciu latach przerwy przyszedł czas, by znów nagrodzić powieść?