Władze zasadzały się na Magdalenę Srokę od zwycięskich wyborów i teraz na zasadzie na ciebie bęc widocznie przyszedł ten moment.
Pretekstem ma być list wysłany przez pracownicę PISF, który widziałam, ale nie chcę go w ogóle komentować. Pracownica została zresztą zwolniona i oczywiście tu nie chodzi o żaden list, ale o złamanie niezależności PISF. Odwołanie Sroki jest złamaniem ustawy o kinematografii, która precyzyjnie opisuje, kiedy można to zrobić. Magdalenie Sroce próbowano wręczyć wypowiedzenie ministra jeszcze przed posiedzeniem Rady Programowej, co też jest niezgodne z ustawą, więc na razie wycofano wypowiedzenie. Rada musi wydać opinię, choć nie jest ona wiążąca dla ministra. Ale obawiam się, że decyzja zapadła.
Magdalena Sroka, która wygrała konkurs w 2015 roku na pięcioletnią kadencję, dzielnie walczyła o polskie kino, choć sytuacja polityczna nie ułatwiała jej pracy. Jak zawsze w takich sytuacjach, różni ludzie zaczęli być lojalni wobec różnych panów.
Ale Sroka robiła wszystko, żeby obronić niezależność i różnorodność polskiego kina, i to jej zapamiętamy. Dwa lata jej pracy zaowocowały wieloma pięknymi filmami. Zwolnienie przed końcem pięcioletniej kadencji jest sprzeczne z ustawą i zapewne zakończy się wyrokiem sądu, ale – jak słyszałam – minister Gliński powiedział, że woli zapłacić karę, niż tolerować takie porządki w PISF. Ma chłop gest, zwłaszcza że nie ze swoich będzie płacił.
Jak raz naruszy się ustawę, i to tak jawnie, to można będzie dalej sterować Instytutem i wkrótce się okaże, że PISF już nie ma.
To byłaby ogromna strata, bo to jeden z największych sukcesów instytucjonalnych Polski pokomunistycznej.