Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Film

Nowe kino historyczne

Recenzja filmu: „Przełęcz ocalonych”, reż. Mel Gibson

Andrew Garfield w pacyfistycznym filmie wojennym Mela Gibsona Andrew Garfield w pacyfistycznym filmie wojennym Mela Gibsona Mark Rogers/Monolith Films / materiały prasowe
Gibson wspaniale wyczuł nastroje dzisiejszej Ameryki, zmęczonej wojnami, już od dawna niepamiętającej o wyczynach Rambo i jemu podobnych komiksowych herosów.

Mel Gibson po trwającym 10 lat wygnaniu wraca do Hollywood. W tym czasie bywał oskarżany – i to niebezpodstawnie – o alkoholizm, rasizm, antysemityzm, nie wspominając o przemocy domowej. Jest szansa, że chociaż częściowo odkupi winy nowym filmem, który zbiera dobre recenzje i jest wymieniany wśród stuprocentowych kandydatów do Oscara. „Przełęcz ocalonych” można określić najkrócej jako pacyfistyczny film wojenny. Żeby było jeszcze dziwniej, głównym bohaterem jest żołnierz, który nawet nie chce dotknąć broni. Jest bardzo religijny, należy do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, a ponadto traumatyczne przeżycia z dzieciństwa sprawiły, iż nie chce zabijać. Tam gdzie inni zabijają, on chce nieść pomoc. Zostaje sanitariuszem, do której to specjalności droga wcale nie jest łatwa; na obozie szkoleniowym przed wyruszeniem do boju będzie prześladowany przez przełożonych i kolegów. Podejrzenie o tchórzostwo to najdelikatniejsza obelga.

Przełęcz ocalonych, reż. Mel Gibson, prod. USA, 135 min

Polityka 45.2016 (3084) z dnia 01.11.2016; Afisz. Premiery; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Nowe kino historyczne"
Reklama