Tytułowe „Salki”, czyli pomieszczenia na poddaszu, bada w swojej najnowszej książce Wojciech Nowicki. Chodzi jednak o pomieszczenia na poddaszu domu historii własnej rodziny oraz wspomnień na jej temat. Tarnopol, Wilno, potem Mołdawia, Albania, Rumunia, Serbia – we wszystkich tych miejscach bohater „Salek” zbierał kawałki samego siebie, mimo że to nie on je pozostawił.
Zostawili je jego przodkowie, a raczej ich wieczny żal za utratą miejsca, z którego pochodzili. I to miejsca istniejącego już tylko w ich pamięci. Zarazili swoim niepokojem narratora, ciągle przemieszczającego się z miejsca na miejsce, od stolic krajów do nieistniejących na mapach mieścin, zafascynowanego szaleństwem, kieszonkowcami i momentem, w którym „obcy” może stać się „swoim”. Ciągłe podróże wyglądają jak dług spłacany swoim przodkom – próba zobaczenia tego wszystkiego, czego oni zobaczyć nie mogli lub nie chcieli.
Wschodnioeuropejską odyseję Nowicki przeplata najrozmaitszymi kontekstami, wycieczkami tym razem już intelektualnymi: relacjami Jakuba Sobieskiego o straceniu zabójcy króla Henryka IV, Ernsta Jüngera o szczególnym muzeum w Woroszyłowsku czy – wreszcie – doskonałym fragmentem będącym hołdem na cześć Georges’a Pereca. Te oderwane, jak mogłoby się wydawać, od części wspomnieniowo-rozliczającej partie „Salek” ściśle przynależą do narracji: w niej wszystko dzieje się naraz, nie istnieją przyszłość i przeszłość, a jedynie ciągi pojęciowe, skojarzeniowe, które wzajemnie się uzupełniają. W tym sensie książka Nowickiego przypomina „Pierścienie Saturna” Sebalda, nie ustępując dziełu niemieckiego pisarza pod względem stylu oraz konstrukcji.
Wojciech Nowicki, Salki, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, s. 224