Z kajakiem wśród ludzi
Recenzja książki: Paul Theroux, „Szczęśliwe wyspy Oceanii. Wiosłując przez Pacyfik”
Proces poszukiwania wewnętrznej integralności bywa mozolny, bolesny i można się podczas niego nabawić grzybicy. Idąc za sugestią Junga, mówiącą, że jaźni najskuteczniej poszukuje się poza domem, amerykański pisarz Paul Theroux już od pół wieku naraża się za nas – i relacjonuje. Podróżowanie („turysta nie wie, gdzie był, podróżnik nie wie, dokąd zmierza”) wystawia jednak psyche, a zwłaszcza somę, na kontakty z ludźmi, także przypadkowymi. Na opisanych w wydanej po raz pierwszy w 1992 r. książce wyspach Oceanii zdarzają się, niestety, i tacy. „Tanne zamieszkiwali ludzie niscy, chmurni, tępi” – pisze autor. „Większość mieszkańców Utungake wydała mi się niewiarygodnie głupia i rozlazła”, obserwuje. Podróżnik narażony jest też na konfrontacje z osobami, które (chyba) nie czytały jego książek: „Aborygeni nosili dziwne ubrania (…). Żaden z nich nie pojawił się na moich wykładach”.
Paul Theroux, Szczęśliwe wyspy Oceanii. Wiosłując przez Pacyfik, przeł. Michał Szczubiałka, Czarne, Wołowiec 2017, s. 832