Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Liczby i marzenia

Recenzja książki: Daniel Kehlmann, "Rachuba świata"

O sile i słabości ludzkiego rozumu.

Daniel Kehlmann, młody prozaik niemiecki (ur. 1975), znany w Polsce już z „Beernholm przedstawia", napisał dwa lata temu wielki bestseller - aż milion sprzedanych egzemplarzy w Niemczech. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że „Rachuba świata" to filozoficzna opowieść w stylu Tomasza Manna, dotycząca spornych wizji świata między dwiema wybitnymi postaciami zachodniej nauki: Carlem Friedrichem Gaussem, genialnym matematykiem, oraz przyrodnikiem i podróżnikiem Aleksandrem von Humboldtem, bratem Wilhelma, założyciela berlińskiego uniwersytetu.

Ich równolegle opowiedziane historie ukazują jak w soczewce esencję epoki przełomów wieku XVII i XVIII, kiedy krystalizowała się nowoczesna nauka, ale nadal uprawiano alchemię, a modne stawały się seanse spirytystyczne. Wszystko ulega więc w tym europejskim tyglu interesującemu pomieszaniu: trwają wojny, mają miejsce wzlot i upadek Napoleona, Kongres Wiedeński, zmieniają się granice państw, padają kolejni monarchowie. Tylko nauka i nieubłagane liczby trwają nieporuszone. Czy rzeczywiście? Kehlmann podjął się trudu zbadania momentu, kiedy krystalizowała się nowoczesność i wyłonił się nowy scjentystyczny obraz świata, pozbawiony magicznej aury. Przełom wieków obfitował bowiem nie tylko w wielki polityczny niepokój. To wtedy także świat poznawał rewolucyjne, a z dzisiejszej perspektywy - przełomowe nauki Kanta, ‘przewrót kopernikański', który przeciwstawił noumenalne „czyste formy naoczności", takie jak czas i przestrzeń, przygodnej empirii, czym postawił dotychczasowe postrzeganie świata na głowie.

Obaj odkrywcy obsesyjnie starają się wymierzyć świat, każdy w inny sposób. Na swoje szczęście lub nieszczęście, od dzieciństwa naznaczeni byli dokonywaniem odkryć.

Reklama