Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Głos lodu

Recenzja książki: Jacek Dukaj, "Lód"

Odwracając sensy archetypów.

Autorzy zarówno powieści historycznych, jak i fantastycznych nierzadko rozwijają fabuły swoich dzieł do tego stopnia, że te objętością konkurować mogą z Biblią. Przypadki takie zwykle mają miejsce, kiedy pisarze swój talent twórczy mierzą ze Stwórcą i na papierze kreują alternatywne światy. Cóż, w siedem dni żaden pisarz alternatywnego świata nie stworzy, tyle czasu może natomiast zająć czytelnikowi lektura.

W końcu ubiegłego roku na regałach większości księgarń pojawił się „Lód" Jacka Dukaja. Pisarz utworem tym dołączył do elitarnego bądź co bądź grona autorów wielkich powieści. Co prawda, jak dowodzą losy „Sławy i chwały" Jarosława Iwaszkiewicza, wielka powieść nie zawsze skazana jest na powodzenie, jednak lud zabrał już głos i wydał sąd. Pierwszy nakład został wykupiony, a czytelnicy uznali książkę za wydarzenie 2007 roku, powieść odniosła sukces, przynajmniej komercyjny.

Akcja dzieła Jacka Dukaja rozpoczyna się w lipcu 1924 roku w Warszawie. Jednak czytelnik nie znajdzie w powieści opisów trudności i niepokojów będących udziałem obywateli młodego państwa polskiego. Nie znajdzie, ponieważ w wykreowanej rzeczywistości... ich nie ma ich. Zresztą, nie ma również wolnej Polski. Ba, w powieściowej Warszawie nie ma także lata. Ale za to na ulicach carskiego miasta pojawiły się lute, czyli obniżające temperaturę organizmy, które do tego stopnia ochładzają okolicę, że miasto pokrywa wieczna zmarzlina. Mają one nie tylko wpływ na przyrodę, ale również na ludzkie zachowanie, a w konsekwencji na bieg historii.

Ta bowiem została „zamrożona" wraz z niewyjaśnioną do dzisiaj katastrofą w okolicach Podkamiennej Tunguzki (okolice Bajkału, 1908 r.), gdzie miał spaść tzw.

Reklama