Piotr Szmidt, czyli Ten Typ Mes, jak zwykle działa w warunkach dużej swobody graniczącej z bałaganiarstwem – płytę komponuje z utworów napisanych przez różnych producentów, trochę rapuje, a trochę śpiewa (z coraz lepszym skutkiem), trochę koi, a trochę denerwuje. Błąd zdaje się w tę muzykę wkalkulowany, a poczucie humoru Tego Typa Mesa zakłada dystans do wszystkiego, włącznie z samym sobą. Sytuacje bolesne są okazją do śmiechu, a te zabawne okazją do refleksji. Ważne, że z całego słowotoku daje się tu wyłuskać co rusz zgrabne rymy, celne porównania, czujne językowo frazy. „Przywykłem do tego, że bateria trzyma tydzień, w tel się gapię sekundę/Teraz bateria trzyma sekundę, zagapię się w tel – mija tydzień” – zauważa warszawski raper. Konsekwentnie buduje swoją pozycję kogoś łączącego środowiskowy aplauz i otwartość ważną dla tych, którzy nie słuchają hip-hopu.
Ten Typ Mes, Ała., Alkopoligamia