Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Teatr

Fałszowanie Schuberta

Rzadko się zdarza, by tekst sztuki teatralnej był tak gęsty psychologicznie, sytuacyjnie i porządny myślowo” – mówił reżyser Tomasz Zygadło przed premierą „Czy lubi pani Schuberta?” Rafaela Mendizábala w warszawskim Ateneum. Najwyraźniej żartował, bo u hiszpańskiego autora psychologia jest rodem z kiepskiego melodramatu, zaś „porządek myślowy” to cykl przypadków i cudownych zrządzeń losu. Efektem jest niezamierzona parodia dramatu psychologicznego, telenowela w pigułce, co reżyser tylko wzmocnił, każąc aktorkom dogłębnie przeżywać nastroje bohaterek. Są trzy. Crista (Teresa Budzisz-Krzyżanowska) – schorowana nauczycielka muzyki (lubi Schuberta). Biorąca u niej od trzydziestu lat lekcje gry na wiolonczeli Mati (Maria Ciunelis) jest pozbawiona talentu, za to z bogatej rodziny, zamknięta w sobie i samotna (oszukuje, że lubi Schuberta). Słuchaczką ich lekcji jest tajemnicza żebraczka Adela (Halina Łabonarska), jak się okaże arystokratka po dramatycznych przejściach (kocha Schuberta). W tle m.in.: nieuleczalne choroby, dylematy moralne, eutanazja, ukrywanie się przed policją, toksyczni rodzice i problemy z serii przyjaźń to czy chęć posiadania drugiej osoby. Właściwie trudno mieć pretensje do aktorek, że w obliczu takiego mętliku szukają ratunku w nieustannym krążeniu między meblami, wyjmowaniu i chowaniu wiolonczeli, a w chwili rozpaczy rzucają się na ścianę.

A.K.

Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną