Na tzw. Ziemiach Odzyskanych przez Polskę po drugiej wojnie światowej bardzo długo utrzymywał się lęk, że to tylko przejściowy stan, a ostatecznie Niemcy wrócą i odbiorą te tereny. I ta właśnie trauma oraz poczucie niepewności stały się punktem wyjścia wystawy „Niemcy nie przyszli”. A problem nie tylko doskonale symbolizuje sam Wrocław, ale i miejsce ekspozycji, bo siedzibą muzeum jest dawny niemiecki bunkier przeciwlotniczy. Nic więc dziwnego, że skorzystano głównie z lokalnych sił artystycznych, choć trzeba pamiętać, że większość zaproszonych artystów zna te problemy co najwyżej z przekazów rodziców lub babć.
Poczucie obcości, niepewność miejsc nieoswojonych, trauma wysiedleń i zasiedleń, konieczność życia w miejscach pełnych śladów czyjejś historii… Artyści na różne sposoby podeszli do tematu. Jedni sięgali po subiektywne i emocjonalne przekazy, inni starali się budować obiektywne narracje i porządkować problemy. Dla niektórych ważniejsze były osobiste doświadczenia, dla innych – materialne ślady przeszłości, architektura, urbanistyka, pamiątki. W sumie 34 dzieła, w większości instalacje i wideo, które tworzą ciekawą mozaikę twórczych wizji polsko-niemieckiego Wrocławia. Praca Jerzego Kosałki, która dała tytuł całej wystawie, może też być jej symbolem: to ironiczna instalacja pokazująca niemieckich żołnierzy rozbierających wrocławską Iglicę, postawioną w 1948 r. jako polską przeciwwagę dla monumentalnej Hali Stulecia. Oby tytuł wystawy nie okazał się proroczy dla jednego z jej współorganizatorów – Europejskiej Stolicy Kultury 2016.
Niemcy nie przyszli, Muzeum Współczesne we Wrocławiu, do 23 lutego