Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Zaginione roje

Smutny rachunek w Wielki Dzień Pszczół. Owadów wciąż ubywa

Andy Murray / Flickr CC by 2.0
Problem umierających pszczół istnieje od dobrych 20 lat, ale nasilił się i przyjął formę pomoru, zwłaszcza w Ameryce.

Organizacja Bee Informed Partnership, działająca pod szyldem amerykańskiego ministerstwa rolnictwa, bije na alarm. Niedawno ogłosiła szacunkowe dane dotyczące zimowego wymierania pszczół. W czasie zimy 2015–2016 pszczelarze odnotowali stratę ponad 28 proc. kolonii.

Rachunek jest zatrważający, szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę dane z lat poprzednich. Między kwietniem 2014 a kwietniem 2015 r. hodowcy pszczół w USA utracili aż 42 proc. populacji tych owadów.

Masowe wymieranie pszczół, czyli CCD (Colony Collapse Disorder), dotyczy w Ameryce zarówno wielkich komercyjnych pasiek, jak i małych, przydomowych uli.

Różnica polega na tym, że w małych hodowlach najczęstszą przyczyną śmierci pszczół bywa warroza, choroba wywoływana przez małego pajęczaka (varroa destruktora), która często roje atakuje. Duzi hodowcy od kilku lat dość agresywnie walczą z destruktorem i to dość skutecznie, czyli coś innego musi być przyczyną pomorów w pasiekach komercyjnych.

Wciąż nie wiadomo, co to może być. Uczeni nie potrafią odpowiedzieć, jaka jest przyczyna tego stanu rzeczy, mimo że na badania pomorów pszczół rząd amerykański przeznacza coraz więcej środków – obecnie są to już setki milionów dolarów.

Podejrzewano: chemizację rolnictwa, ocieplenie klimatu, wirusy pszczelego paraliżu wykryte w Izraelu i Kaszmirze, a nawet rozwój telefonii komórkowej. Ten ostatni trop był badany, ponieważ pszczoły – podobnie jak ryby, walenie, żółwie i ptaki – posiadają magnetoreceptory, pozwalające im wyczuwać linie sił ziemskiego pola magnetycznego. Wykorzystują tę umiejętność w nawigacji. Oddziaływanie pól elektromagnetycznych sieci telefonii komórkowej miałoby zaburzać tę umiejętność i powodować, że pszczoły tracą orientację i gubią drogę do domu.

Reklama