Milczenie pasikoników
Tekst wyróżniony w konkursie im. Karola Sabatha: Milczenie pasikoników
Marcin Rotkiewicz: – Pięciominutowy film, który umieścił pan na początku tego roku w internecie, w ciągu pierwszych dwóch dni obejrzało 350 tys. osób. Skąd ta popularność?
Piotr Naskręcki: – Nie mam pojęcia.
Może ludzi fascynuje makabra i chcieli zobaczyć, jak ktoś z własnej woli hoduje w ciele pasożyta – larwę ludzkiego gza – i jeszcze filmuje ten proces? Ostrzegał pan przecież potencjalnych widzów, że coś raz obejrzane nie może być cofnięte.
Nie nakręciłem tego filmu, żeby kogoś zaszokować czy wywołać obrzydzenie.
Dlaczego w takim razie zdecydował się pan – jak sam mówi w tym krótkim filmie – na „żywienie własną krwią i ciałem” pasożytniczego owada?
Po pierwsze, jestem biologiem, a dokładnie entomologiem, czyli badaczem owadów. I pewne rzeczy, które budzą odrazę u innych ludzi, dla mnie takimi nie są. To jest po prostu moja praca.
Jak zaczęła się ta historia z ludzkim gzem?
W zeszłym roku pojechałem do Belize w Ameryce Środkowej, żeby badać i fotografować tamtejszy las tropikalny. Po powrocie do Bostonu zauważyłem, że mam w skórze larwy pasożytniczej muchy Dermatobia hominis, czyli gza ludzkiego. To jeden z tych owadów, które każdy entomolog chciałby choć raz w życiu zobaczyć – bardzo ładna i duża mucha. A nie jest to łatwe, gdyż dorosłe osobniki nigdy nie siadają na swoim żywicielu, czyli ludziach, by złożyć jaja. Samice łapią komary, zostawiają na nich jaja i wypuszczają. Kiedy komar usiądzie na człowieku, ciepło naszego ciała powoduje otwarcie jaja i larwa spada na skórę, a następnie wchodzi w dziurkę zrobioną przez ssącego krew owada.