Papież Franciszek przeprosił dziś ofiary księży-pedofilów: „Czuję się w obowiązku poprosić o przebaczenie za zło, które wyrządzili niektórzy księża, za wykorzystanie seksualne dzieci”. Słowa te wygłosił podczas audiencji dla delegacji Międzynarodowego Katolickiego Biura ds. Dzieci. Papież zadeklarował przy tym, że w tej sprawie nie będzie już żadnych zaniechań, żadnego „kroku wstecz”. Przełom?
Do słów Franciszka odniósł się na antenie radia TOK FM publicysta POLITYKI Adam Szostkiewicz. Jego zdaniem trudno mówić o przełomie, ale podobne deklaracje trzeba docenić, zwłaszcza gdy składa je reprezentant całego duchowieństwa, z najwyższego szczebla kościelnej władzy. Słowa mają znaczenie, bo można z nich potem rozliczać: – W tym sensie to jest wydarzenie.
Oczywiście pod warunkiem, że to zapowiedź realnych, konkretnych działań. Dobra wola nie wystarczy. – Nie ma taryfy ulgowej – podkreślał Szostkiewicz.
Niemniej tak otwarte i stanowcze deklaracje odróżniają obecny pontyfikat od poprzednich. – Za pontyfikatu Jana Pawła II nie było do pomyślenia, żeby papież w tak jednoznaczny sposób do tej bolesnej sprawy się odnosił – przekonywał publicysta. Tymczasem – dodał – po owocach poznajemy duchownych na różnych szczeblach.
Franciszka wyróżniają też zdecydowanie w działaniu i determinacja. – Na tym polega pontyfikat Franciszka: za słowami idą czyny – mówił Szostkiewicz. Czego zatem należałoby teraz oczekiwać? Konkretnych działań i pierwszych wyroków. Przykład pierwszy z brzegu: abp Józef Wesołowski, wysoko postawiony polski duchowny, wciąż nie usłyszał zarzutów, a jego sprawę w marcu umorzono.