Podobno w Korei Północnej marihuana nie jest zakazana. W USA można ją legalnie kupić dopiero od niedawna i tylko w dwóch stanach – Kolorado i Waszyngton. W tym drugim od lipca. Kupić nie tylko ze wskazań lekarskich (co jest możliwe od dawna), lecz także do użytku „rekreacyjnego”. Pierwszy sklep z ziołem w Seattle nazywa się Cannabis City, Miasto Konopi. Schludny, czysty, przyjazny klientom. Żeby wejść do środka, trzeba się wylegitymować. Uśmiechnięty pracownik sprawdza uważnie dokumenty tożsamości. Nawet gdy rzut oka wystarczy, by mieć pewność, że klient ma więcej niż 21 lat.
W dniu otwarcia przyszło około tysiąca ludzi. Jedna z klientek, starsza pani, cząstkę kupionej trawy złożyła w datku na Muzeum Historyczno-Przemysłowe w Seattle. Sensację wywołała wizyta prawnika, urzędnika miejskiego, który zakupił dwie dwugramowe torebki: jedną na pamiątkę dla przyszłych pokoleń. Miesiąc później chętnych dalej nie brakowało, ale pojawił się problem: brak towaru. I to mimo dość wysokiej ceny: za dwa gramy trzeba było zapłacić 43,7 dol. W cenę wliczone są podatki. Na nową dostawę trzeba było poczekać kilka dni. Kto chciał, mógł się pocieszyć gadżetami: lufki, zapalniczki, gazetki, popatrzeć sobie na witrażyk z motywem liścia marychy lub na portret Boba Marleya.
Stan Waszyngton poszedł w ślady stanu Kolorado. Do głosowania w listopadzie nad propozycją legalizacji marihuany do użytku „rekreacyjnego” szykuje się stan Oregon, podobnie stan Alaska. W całym USA rośnie poparcie dla legalnego zioła. W sondażu z kwietnia 2013 r. 52 proc. pytanych było za legalizacją, a 72 proc. zgadzało się z opinią, że zakaz marihuany przynosi więcej strat niż korzyści.