Artykuł ukazał się w najnowszym numerze dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”
Głos muezina niesie się przez zabytkową część Bakczysaraju – nieoficjalnej stolicy Tatarów krymskich, symbolu dawnej ich potęgi.
Z meczetu w kompleksie pałacowym chanów krymskich wychodzi kilkanaścioro weselników. Para młoda (piętnaście lat po ślubie cywilnym) postanowiła się pobrać w meczecie. Jadą świętować.
– Co się u nas zmieniło przez ten rok? Pojawił się strach. Wcześniej żyliśmy w spokoju, teraz władze spokoju nam nie dają – mówi pan młody, który nie chce podać imienia.
Przed kamerą na Krymie chętnie wypowiadają się tylko Rosjanie – byli obywatele Ukrainy, którzy mówią o radości z powrotu na łono matuszki Rossii. Handlująca pamiątkami obok kompleksu pałacowego w Bakczysaraju kobieta jest szczęśliwa. Cieszy się, że znowu jest formalnie w ojczyźnie, choć nie potrafi podeprzeć tej radości argumentami. Na pewno zmieniła się flaga i waluta. Problemy, jakie były, pozostały. To korupcja, szara strefa turystyki, bieda, fatalna infrastruktura. Albo jest jeszcze gorzej, gdy brakuje wody, prądu, nie przyjeżdżają turyści, a władze nacjonalizują biznes lub przejmują go półlegalnie. Rosjanka tego nie przyznaje, ale sprzedające obok Tatarki kiwają głowami.
– My sobie poradzimy zawsze. Natomiast ci, którzy tak chcieli do Rosji, zrozumieją, że Rosja potrafi produkować jedynie strach – mówi Zarina, gdy kamera telewizyjna filmuje krajobrazy skalne nad Bakczysarajem.
Nic nie robimy
Leżąca kilkadziesiąt metrów od pałacu chanów kawiarnia Musafir to miejsce spotkań wpływowych Tatarów krymskich.