Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Hiszpański klincz

Hiszpania nadal nie ma rządu. Będą nowe wybory?

Facebook
Od ponad dwóch miesięcy kraj nie ma rządu, lider socjalistów próbuje egzotycznych koalicji, a widmo wcześniejszych wyborów jest coraz bardziej rzeczywiste.

Przywódca hiszpańskich socjalistów Pedro Sanchez próbował w piątek ponownie przekonać posłów do tego, żeby poparli jego pomysł na koalicję. Według Sancheza Hiszpanią mogliby wspólnie rządzić Socjaliści (PSOE), centroprawicowa Ciudadanos i skrajnie lewicowy Podemos. Mieszanka wybuchowa, ale w sytuacji, kiedy od ponad dwóch miesięcy kraj nie ma rządu, trzeba próbować różnych konfiguracji.

Ale o ile w środowym głosowaniu idea wspólnych rządów nie przeszła, bo Sanchez potrzebował poparcia bezwzględnej większości deputowanych, o tyle w piątek potrzebna mu była tylko większość deputowanych obecnych na sali, więc była nadzieja. Jednak nawet przy takich wymaganiach nie udało się. Za propozycjami Sancheza głosowali socjaliści, posłowie z Ciudadanos i niewielka partia regionalna z Kararów, a przeciw – konserwatyści z Partii Ludowej (PP), skrajnie lewicowa Podemos, komunistyczna koalicja Izquierda Unida i cztery regionalne ugrupowania z Kraju Basków i Katalonii.

Rzecznik Podemos już dzień wcześniej zapowiedział, że jego partia nie może podpisywać czeku in blanco. A tym właśnie jest dzisiaj dla skrajnej lewicy związek socjalistów i centrowoprawicowej partii Ciudadanos. Podemos twierdzi, że w tym układzie trudno mu się odnaleźć, bo nie wie, czego tak naprawdę mógłby się po koalicjantach spodziewać. A sam lider Podemosu Pablo Iglesias cytował w parlamencie piosenkę Manu Chao, mówiąc, że Sanchezowi podoba się zarówno z lewej, jak i z prawej strony i gotów jest rozmawiać ze wszystkimi. Tyle że dla radykalnego Iglesiasa to wcale nie jest zaleta.

Podemos zachęca, żeby ponownie zacząć od zera, usiąść do negocjacji i jeszcze raz spróbować rozplanować koalicję.

Reklama