Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Ogień na suchej łące

Pisarz Boualem Sansal o groźbie religijnych dyktatur

Demonstracja radykalnych muzułmanów w Londynie Demonstracja radykalnych muzułmanów w Londynie Neil Hall/REX Shutterstock / East News
Rozmowa z Boualemem Sansalem, pisarzem algierskim, autorem wydanej właśnie książki „2084. Koniec świata”, o tym, dlaczego dyktatura religijna jest dużo gorsza od tej z książek Orwella.
Boualem SansalUlf Andersen/Getty Images Boualem Sansal

Marek Ostrowski: – W PRL fascynacja zakazanym Orwellem była czymś naturalnym, a w Algierii...
Boualem Sansal: – Odkryłem Orwella jako młody człowiek, tuż po uzyskaniu przez nasz kraj niepodległości. Wywarł na mnie ogromne wrażenie, ale wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy, że żyjemy w dyktaturze, tak upajaliśmy się wolnością. Aż do dnia, kiedy płk Bumedien dokonał zamachu stanu. Władzę przejęli wojskowi, życie kulturalne i społeczne zanikło. Słyszeliśmy w kółko przemówienia o gospodarce, w polityce wciąż przewijało się hasło „imperializm”. I tak aż do 1988 r., czyli do algierskiej wiosny. Ludzie domagali się – chyba do końca nie wiedząc, co to znaczy – demokracji, wolności i poprawy poziomu życia. Uchylono wówczas furtkę islamizmowi. Byliśmy socjalistami obojętnymi na sprawy religii. Tymczasem, zaczęły wyrastać meczety, dziewczęta założyły chusty, mężczyźni zapuścili brody... Społeczeństwo się zmieniło i było już za późno.

W czasach socjalizmu żarliwość religijna była znacznie mniej widoczna?
Na wsiach religia była zawsze silnie zakorzeniona, a średnia wieku dość wysoka. W miastach 80 proc. ludności to osoby poniżej 30. roku życia. Mimo że bardzo obecna w rodzinie, religia była dla nich czymś odległym. Następcy płk. Bumediena, socjalisty i niemal ateisty, nie byli religijni. Jeden wręcz lubił korzystać z uroków życia, ale pod wpływem żony, żarliwej salafitki, wpuścił do kraju różnych charyzmatycznych kaznodziejów. Udostępnił im najlepszy czas antenowy w telewizji, gdzie codziennie głosili nauki. To jakby rozpalić ogień na suchej łące. Przywódcy religijni przyciągali młodzież, dotąd stroniącą od religii, ale zmęczoną brakiem pracy, mieszkań, widoków na przyszłość. Ludzie nie wiedzieli jeszcze, że za religią kryje się islamizm, który ma program polityczny: w pierwszym etapie pozbycie się przywódców arabskich, których uznawali za niewiernych, i ustanowienie republik islamistycznych.

Polityka 26.2016 (3065) z dnia 21.06.2016; Świat; s. 52
Oryginalny tytuł tekstu: "Ogień na suchej łące"
Reklama