Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Białe flagi w Macondo

Partyzantka FARC. Demobilizacja – pod okiem ONZ – potrwa pół roku. Partyzantka FARC. Demobilizacja – pod okiem ONZ – potrwa pół roku. Luis Acosta/AFP / East News
Izba Reprezentantów w Kolumbii ratyfikowała porozumienie pokojowe między rządem a FARC. Wcześniej porozumienie przegłosował kolumbijski Senat.
Senator Ivan Cepeda, mediator między rządem a FARC. Jego ojciec zginął w zamachu.Carlos Villalon/The New York Times/East News Senator Ivan Cepeda, mediator między rządem a FARC. Jego ojciec zginął w zamachu.

Radość z zawartego w Kolumbii pokoju zatruwa lęk przed losem poprzedniego pokolenia, które uwierzyło w pokojowe umowy i zapłaciło za to życiem.

Ivan Cepeda, senator lewicowej partii Polo Democratico, 54 lata, miał obawy, gdy godził się na rolę mediatora między rządem a partyzantami FARC-EP (Fuerzas Armadas Revolucionarias de Colombia-Ejercito Popular). Wszystkie procesy pokojowe w Kolumbii kończyły się unicestwianiem partyzantów, którzy składali broń. A i nie tylko ich – także ludzi ze współpracujących z nimi ruchów politycznych. Jeśli jednak nie teraz, to kiedy? Wojna domowa trwa ponad pół wieku, pogrzebała setki tysięcy cywilów, rebeliantów, wojskowych. Po Bogocie krąży legenda – możliwe, że prawdziwa – o tym, jak jeden z komendantów FARC, rozczarowany uporem rządu w czasie negocjacji 15 lat temu, powiedział delegatom władzy: „I tak znów się spotkamy – za 10 albo 20 tys. trupów”.

Rozważając wszystkie za i przeciw, Cepeda miał w pamięci inne zdarzenie. 9 sierpnia 1994 r. jego ojciec Manuel, wówczas też senator, został zastrzelony na Avenida de las Americas w Bogocie, gdy jechał samochodem w asyście szofera i ochroniarza. Za zabójstwo skazano dwóch wojskowych i członka prawicowych paramilitares. Cepeda ojciec był ostatnim senatorem Unii Patriotycznej, partii, która na mocy układu rządu i FARC miała przeprowadzić partyzantów do legalnej polityki.

Doniesienia polityków Unii Patriotycznej, że istnieje tajny plan armii, paramilitares, latyfundystów i prawicowych polityków zmierzający do fizycznej eksterminacji lewicowych działaczy, kolejni prezydenci wyśmiewali jako „lewacką paranoję”. Dziś spór nie dotyczy istnienia takiego planu, a jedynie liczby ofiar: było ich 4 czy 6 tys.? Ustalenie liczby zabitych i „znikniętych” w kraju, którego rząd nie kontroluje znacznych połaci terytorium, bywa niemożliwe.

Polityka 37.2016 (3076) z dnia 06.09.2016; Świat; s. 52
Reklama