Archiwum Polityki

Powrót z Lampedusy

Tysiące desperatów z Afryki płyną na włoską wyspę Lampedusa. Tysiące desperatów z Afryki płyną na włoską wyspę Lampedusa. Alessandro Bianchi/Reuters / Forum
Rozmowa z Ilkką Laitnenem, szefem Fronteksu, ­europejskiej agencji ochrony granic z siedzibą w Warszawie.
Ilkka Laitnen uważa, że Europa nie może myśleć, że poradzi sobie z kryzysem w Afryce Północnej tylko przez zamykanie swoich granic.Kacper Pempel/Reuters/Forum Ilkka Laitnen uważa, że Europa nie może myśleć, że poradzi sobie z kryzysem w Afryce Północnej tylko przez zamykanie swoich granic.

Tysiące desperatów z Afryki płyną na włoską wyspę Lampedusa. Europa ma się czego obawiać?
Od początku roku na Lampedusę dopłynęło ponad 9 tys. osób (na fot.), po kilkaset na Sycylię i inne wyspy Morza Śródziemnego. W sumie to niewiele: podczas wojen w Jugosławii z Bałkanów uciekło 100 tys. ludzi, w 2007 r. na Wyspy Kanaryjskie przedostało się ponad 30 tys., w zeszłym roku na wszystkich granicach zewnętrznych Unii wykryto 104 tys. nielegalnych imigrantów, z czego ponad 90 tys. w Grecji. Tyle tylko, że to początek wzmożonego ruchu i jeśli się utrzyma, będzie miał wielki wpływ na Europę.

Co się dzieje z emigrantami? Dostają azyl czy bilet powrotny?
Zależy, kim są. Na Lampedusę płyną głównie młodzi mężczyźni, zdrowi i dobrze wykształceni, którzy próbują dostać się do Europy, by tu znaleźć pracę i ułożyć sobie życie. Jedynie co piąty imigrant docierający na Lampedusę zasługuje na pomoc międzynarodową. Dlatego większość wraca do domu.

Na razie są to głównie Tunezyjczycy. A co z Libią? Co się wydarzy, jeśli Kadafi upadnie?
Zanim w 2008 r. Muammar Kadafi podpisał z Włochami porozumienie o walce z nielegalną imigracją, z Libii do Włoch płynęło rocznie około 30 tys. osób. Teraz rozpatrujemy różne scenariusze, także te najgorsze, tym bardziej że nadal nie wiemy, co się stanie w Libii, niepewna jest sytuacja w Egipcie i Maroku. Europa nie może myśleć, że poradzi sobie z kryzysem w Afryce Północnej tylko przez zamykanie swoich granic.

Polityka 14.2011 (2801) z dnia 02.04.2011; Flesz. Świat; s. 10
Reklama