Archiwum Polityki

Jak czytać teczki?

Rozmowa z profesorem Andrzejem Paczkowskim

Wiesław Władyka: – Panie profesorze, wszyscy mogliśmy zapoznać się z udostępnionymi w Internecie aktami SB dotyczącymi abp. Stanisława Wielgusa. Zapewne niebawem w tym obiegu znajdą się następne podobne. Może potrzebna jest jakaś lekcja obcowania z tego typu źródłami udzielona przez profesjonalnych historyków, jakaś porada, jak powinny one być czytane, a nawet przygotowane do takiej lektury?

Andrzej Paczkowski: – Na pewno trzeba wyjaśniać, na czym polega krytyczny stosunek do tego rodzaju źródeł, zresztą do wszystkich źródeł. Jest to dosyć oczywiste dla historyków, ale znakomita większość czytelników udostępnionych dokumentów nie ma o tym pojęcia lub bardzo słabe. Są to pytania o to: czy konkretny dokument jest autentyczny, jakie były intencje tych, którzy ten dokument tworzyli, w jaki sposób powstawał, czemu służył. Należy też umieć rozszyfrować język dokumentu, gdyż twórcy posługiwali się często skrótami lub fachowym żargonem. Warto też upowszechniać przestrogę, że z faktu, iż dokument jest bezsprzecznie autentyczny, nie wynika, że wszystkie informacje w nim zawarte są prawdziwe.

Gdyby miał pan przygotować krótki metodologiczny wstęp do akt dotyczących księdza Stanisława Wielgusa, na co by pan położył nacisk?

Przede wszystkim na rodzaj akt. Są to materiały, które określa się jako teczka personalna tajnego współpracownika. Czymś innym była teczka robocza, do której składano informacje dostarczone przez niego – własnoręczne lub spisane przez oficera. W teczce personalnej, tej i każdej innej, znajdują się dokumenty dotyczące charakterystyki osoby tajnego współpracownika, przebiegu i oceny współpracy, zadania, które były jej stawiane, zobowiązania, pokwitowania, powód przerwania współpracy, dyspozycje dotyczące losów dokumentów.

Polityka 2.2007 (2587) z dnia 13.01.2007; Temat tygodnia; s. 24
Reklama