Archiwum Polityki

Rewolucja na wesoło

Narratorem rozgrywającej się w latach czterdziestych powieści Bory Ćosicia, jednego z najwybitniejszych pisarzy serbskich, jest dziecko – najpierw bacznie obserwujące otaczający go świat, później próbujące aktywnie włączyć się w życie powojennej Jugosławii. „Rola mojej rodziny...” nie jest zwartą powieścią o jasno zarysowanej fabule i zwartej konstrukcji. To raczej zbiór luźnych scen, w których występują i mówią jednocześnie wszyscy jej bohaterowie. Ambicją rodziny Ćosiciów jest włączenie się z całych sił w nowy nurt przemian.

Minipowieść Ćosicia już samym tytułem udowadnia, że kpina i groteska, jako antidotum na czarny okres stalinizmu, były jednymi z najważniejszych celów autora. Ciotki malujące kiczowate landszafty, ojciec wynajdujący sposoby picia jak największej ilości alkoholu bez przykrych następstw, wujek-uwodziciel i przede wszystkim główny bohater – wszystkie te obrazy, postaci i dialogi uwalniały śmiech ujarzmiając jednocześnie, przynajmniej na chwilę, strach.

Prześmiewczość sama i choćby najlepiej zarysowany komizm nie przesądzałyby jeszcze ostatecznie o wyjątkowości książki Ćosicia. To co od pierwszych zdań każe zwrócić na siebie uwagę, to język – dynamiczny i finezyjny. Opisy i dialogi oddane są z właściwą dziecku szczerością, a przeciwstawione komunistycznej nowomowie. Kpina zawarta w języku oraz groteskowość sytuacji określają charakter owej światowej rewolucji i jej głównych bohaterów. Świadczą również o nieprzystosowaniu i zagubieniu bohaterów: „niektóre słowa były stare, inne zupełnie nowe, wszystko się wymieszało” – czytamy w zakończeniu, które swoją wymową wybiega daleko poza lata 40., bo dotyczy i tego, czego doświadczyli mieszkańcy dawnej Jugosławii w ostatniej dekadzie.

Polityka 2.2003 (2383) z dnia 11.01.2003; Kultura; s. 47
Reklama