Co zobaczy internauta, gdy w okienku wyszukiwarki Google wpisze słowo „kretyn”? Na pierwszym miejscu wśród wyników (stan na niedzielę) znajdzie się notka biograficzna Andrzeja Leppera z witryny internetowej Sejmu RP. Podobne rezultaty da Yahoo!, a tuż za Lepperem pojawia się biografia Romana Giertycha. Próba ze słowem „idiota” przyniesie odmienne wyniki, w Googlach wygrywa Kazimierz Marcinkiewicz. W wersji angielskiej od dłuższego czasu prym wiedzie George Bush. Z kolei w odpowiedzi na pytanie o ptasią grypę od dawna na wysokiej pozycji pojawia się strona Lecha Kaczyńskiego. Gdy wpisać hasło „pedofil”... bądźmy jednak litościwi.
Wielu właścicieli witryn marzy o wysokich notowaniach w Google i nie waha się „podkręcać” wyniki. Proceder polega na celowym tworzeniu dużej liczby linków, czyli aktywnych odnośników prowadzących z różnych stron internetowych i blogów od jakiegoś słowa do konkretnego adresu w Internecie. Google działa w ten sposób, że analizuje ruch w sieci, by określić rangę poszczególnych witryn. Im więcej odnośników, tym ranga większa.
Taki mechanizm otwiera pole dla nadużyć polegających na „oszukiwaniu” wyszukiwarki produkowaniem sztucznych linków. Szczególnie łatwo „podkręcić” wyniki wyszukiwania w przypadku słów, które akurat nie są najczęściej tematem wyszukiwania i linkowania, jak kretyn czy idiota właśnie. Nikt nie może tego zabronić, a zadaniem wyszukiwarek jest przedstawiać internetową rzeczywistość, a nie ją cenzurować. Sprawa musi być jednak drażliwa, skoro Google odmówił nam oficjalnego komentarza.