Archiwum Polityki

Dziadek czy wnuczek

Dotychczasowe luźne propozycje ministra pracy, mające na celu ograniczenia zatrudnienia emerytów i rencistów, przybrały właśnie kształt projektu ustawy, pod którą podpisał się cały rząd. Zakazuje on emerytom – pod groźbą zawieszenia świadczenia – dorabiania u dotychczasowego pracodawcy przez 24 miesiące od przejścia w stan spoczynku. Firmy, które będą wolały zatrudnić dziadka niż wnuczka, zapłacą za niego większą składkę na Fundusz Pracy.

Obecnie wynosi ona 2,45 proc. płacy, za emeryta zaś ma być siedmiokrotnie wyższa. Karnych obciążeń można będzie jednak uniknąć, jeśli wynagrodzenie dorabiającego będzie niższe od płacy minimalnej, czyli obecnie 760 zł. Nie zapłacą ich też zakłady pracy chronionej. Zakaz pracy dla dotychczasowego pracodawcy nie dotyczyłby profesorów wyższych uczelni.

Rząd liczy, że nowe przepisy spowodują zwolnienie 80–120 tys. miejsc pracy oraz wzbogacą FP o ponad 30 mln zł miesięcznie. Niestety, są powody do obaw, że może się przeliczyć. Przyczyną niewątpliwe patologicznej sytuacji na rynku pracy nie jest to, że 1,1 mln emerytów (czyli 15 proc.) ciągle pracuje i pobiera świadczenia, lecz że coraz młodsze osoby stają się emerytami i rencistami. Nie zawsze z własnej woli.

Na początku 2000 r. – według ZUS – ponad 25 proc. kobiet-emerytek nie przekroczyło jeszcze 59 lat, zaś w przypadku mężczyzn statystyka ta była jeszcze gorsza. Co trzeci pobierający emeryturę nie wkroczył jeszcze w ustawowy wiek emerytalny (65 lat).

Żyjemy coraz dłużej, a więc dłużej pobieramy świadczenia emerytalne, a jednocześnie pracujemy na nie coraz krócej. Ktoś za to musi zapłacić, pieniędzy, które wypracowali obecni emeryci, nie ma przecież na żadnym koncie. Płacą osoby jeszcze pracujące, bo to z ich składek na ZUS finansowane są obecne świadczenia emerytów i rencistów. Płacą, niestety, coraz więcej – w ciągu kilkunastu lat transformacji składki na ZUS wzrosły z 20 do prawie 50 proc. wynagrodzenia. W tym samym czasie liczba emerytów wzrosła o 30 proc., ale pracujących skurczyła się. Pracownik, nawet gdy na rękę dostaje niewiele, pracodawcę kosztuje bardzo dużo. Tak dużo, że coraz częściej nie opłaci się go zatrudniać, w każdym razie legalnie, bo wytworzony przez niego towar czy usługa będą zbyt drogie i nie znajdą nabywcy.

Polityka 15.2002 (2345) z dnia 13.04.2002; Kraj; s. 18
Reklama