Archiwum Polityki

Dlaczego Rywin przyszedł do Michnika

Afera korupcyjna? Przypadek medyczny? Gra medialna?

„Gazeta Wyborcza” ujawniła, że w lipcu 2002 r. Lew Rywin próbował namówić jej redaktora naczelnego Adama Michnika do zapłacenia 17,5 mln dol. łapówki za uchwalenie ustawy o radiofonii i telewizji w kształcie korzystnym dla nadawców prywatnych, zwłaszcza zaś dla Agory (wydawcy „Gazety”), która przymierzała się do kupienia Polsatu. Pieniądze miały zostać przekazane, po uprzednim „wypraniu”, na konto SLD, Rywin zaś jako skuteczny pośrednik chciał dla siebie jedynie posady w kierownictwie Polsatu. Za propozycją stać miała grupa wpływowych osób związanych z SLD, a nawet sam premier Leszek Miller.

Sprawa opisana przez „Gazetę” liczy sobie kilka miesięcy życia, w tym także intensywnego życia salonowego. W lecie była sensacją wielu prywatnych rozmów, na wielu spotkaniach o niej dyskutowano, zastanawiając się, kiedy i w jakiej formie wypłynie na powierzchnię życia publicznego. Rozmówcy Rywina z kierownictwa Agory nie kryli bowiem, że o propozycji powiadomili premiera i można było nawet odnieść wrażenie, że chcą, aby wiedziało o niej jak najwięcej osób. Czy była to próba ubezpieczania się przed prowokacją (propozycja mogła mieć przecież taki charakter), czy też element dziennikarskiego śledztwa prowadzonego z nadzieją, że jeżeli tyle osób o sprawie wie, to może ktoś powie coś więcej, co pozwoli rozwikłać tę zdawałoby się zupełnie pozbawioną logiki aferę, to już kwestia taktyki kierownictwa Agory. Można zrozumieć, że o szokującej propozycji nie napisano natychmiast na łamach gazety, że próbowano szukać drugiego, a może i trzeciego dna, weryfikować, czy był to indywidualny pomysł Rywina, czy też rzeczywiście stała za nim jakaś grupa partyjnych osób, choć inspirację premiera natychmiast wykluczono.

Polityka 1.2003 (2382) z dnia 04.01.2003; Komentarze; s. 17
Reklama