Archiwum Polityki

Kultura, czyli burleska

Książka Neila Postmana „Zabawić się na śmierć” doczekała się wreszcie, po niemal 18 latach od pierwszego wydania, polskiej edycji. Szkoda, że tak późno, bo błyskotliwie podawana i analizowana przez autora faktografia jest już historią, a też i główny przedmiot rozważań – telewizja – nie pozostaje taka sama, jaką była w połowie lat 80.

A jednak lektura tego dzieła może nam dziś jeszcze sporo rozjaśnić. Niby zawsze wiedzieliśmy, że od telewizji ludzie oczekują przede wszystkim dostarczania rozrywki, ale o wiele mniej oczywisty jest pogląd, wedle którego telewizyjna informacja nader często przybiera formę widowiska rozrywkowego. Przesada? Owszem, w świetle takich choćby niedawnych doświadczeń jak terrorystyczny atak na USA 11 września 2001 r. nikt przy zdrowych zmysłach nie twierdziłby, że informacyjny przekaz telewizyjny nigdy nie uwalnia się od rozrywkowego wzorca. Każdy, kto oglądał to na ekranie, pamięta nie tylko obrazy samolotów wbijających się w wieżowce WTC, ale i emocje sprawozdawców, którzy nie mogli i nie chcieli ukryć przerażenia.

Pamięta się jednak równie dobrze gorące komentarze porównujące ten akt terroru do produkowanych przez Hollywood filmów katastroficznych, pamięta się również, że wkrótce po zamachu pojawiły się w sieci Internetu osobliwe gry komputerowe nawiązujące do rzeczonych wydarzeń. Okazało się, że nawet w obliczu takich faktów działała w różny sposób audiowizualna wyobraźnia ukształtowana przez filmową i telewizyjną rozrywkę. A przecież o to chodzi Postmanowi, kiedy przekonuje, że telewizja z jej rozlicznymi atrakcjami wytwarza w swoich odbiorcach gotowość, nawet podświadomą, by wszelkie przekazywane przez telewizję fakty i obrazy traktować w kategoriach zabawy. Postman pisał swoją książkę, kiedy Internet dopiero raczkował, ale nader celną ilustracją jej przesłania może być właśnie komputerowa gra polegająca na zabijaniu wirtualnego wroga.

Polityka 1.2003 (2382) z dnia 04.01.2003; Kultura; s. 71
Reklama