Archiwum Polityki

Oskubany pacjent

Minister zdrowia Mariusz Łapiński zażądał usunięcia ze szpitali fundacji, które wykorzystują publiczny sprzęt i przyjmują pacjentów za pieniądze. W ten sposób minister chce z siermiężnej ochrony zdrowia wyprowadzić świadczone na komercyjnych zasadach usługi. Ale co w zamian? Fundacje pozwalają dorobić szpitalom, personelowi medycznemu, zamożnym chorym ułatwiają omijanie kolejek. Może warto pomyśleć o wprowadzeniu prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych? Ale politycy cały czas są im przeciwni.

O pani Wandzie M. można powiedzieć – szczęściara. Pracuje w nieźle prosperującej firmie, która wypłaca jej co miesiąc pensję w wysokości kilku tysięcy złotych, co nawet jak na warunki warszawskie jest całkiem przyzwoitą sumą. I tylko raz w roku pani Wanda robi wielkie oczy ze zdumienia, gdy otrzymuje z księgowości zestawienie swoich dochodów i potrąconych podatków. Na przykład wyszło na jaw, że w 2001 r. pracodawca odprowadził z rachunku pani Wandy na konto Mazowieckiej Kasy Chorych via ZUS 16 645 zł i 11 gr, co ją naprawdę zaskoczyło, bo jest to kwota, za jaką mogłaby mieć w ciągu roku trzy razy poszerzone naczynia wieńcowe, dziewięć razy usuniętą zaćmę, pięć razy wycięty pęcherzyk żółciowy lub mogłaby za tę sumę spędzić w szpitalu 110 dni (za dzień pobytu chorego szpitale inkasują od kasy około 150 zł).

Pani Wanda nie była w zeszłym roku w szpitalu ani razu. Jej firma opłaca zresztą wszystkim pracownikom świadczenia w prywatnej spółce medycznej, aby leczyli się w lepszym standardzie, więc do 16 645,11 zł dorzućmy jeszcze 1200 zł rocznego abonamentu, które też idzie z jej kieszeni na opiekę zdrowotną, tyle że prywatną. Ale to nie wszystko. – Lekarz w prywatnej przychodni stwierdził, że nie wykona mi badania USG, ponieważ nie ma zaufania do tutejszego aparatu – skarży się Wanda M. – Polecił mi przyjść na dyżur do swojego szpitala. Oczywiście skorzystałam z tej oferty, ale przy wyjściu okazało się, że za badanie muszę zapłacić 70 zł, bo pan doktor przyjął mnie we własnej fundacji, o czym w ogóle nie miałam pojęcia.

Za co więc ubezpieczeni podatnicy płacą 7,75-proc. składkę na ubezpieczenie zdrowotne, po co hojne firmy opłacają swoim pracownikom abonamenty, skoro – gdy przychodzi wezwać lekarza lub wykonać decydujące badanie – i tak zmuszeni są zapłacić za usługę z własnej kieszeni?

Polityka 26.2002 (2356) z dnia 29.06.2002; Kraj; s. 19
Reklama