„Muzeum bezwarunkowej kapitulacji” – najnowsza książka sławnej chorwackiej pisarki i eseistki Dubravki Ugrešić – to kolejna próba opisania bezdomnych dzieci Tity, jak zwykło się określać nową falę emigrantów z dawnej Jugosławii. Według wielu, ów niemal poetycki traktat to najlepsza książka w dorobku Ugrešić. Rzeczywiście, jeśli chodzi o warsztat literacki, o umiejętność kreowania nastrojów i pobudzania do refleksji, „Muzeum...” jest dziełem mistrzowskim, zupełnie innym od „Kultury kłamstwa” i dojrzalszym od „Amerykańskiego fikcjonarza” (stanowiącego niejako zapowiedź omawianej tu książki). Przypomnijmy, że „Kultura kłamstwa” była rozliczeniem z epoką rządów „ojców wyzwolicieli” Chorwacji, czyli czasami prezydentury Franja Tudjmana, zaś „Amerykański fikcjonarz” stanowił nostalgiczny pamiętnik osoby rzuconej przez historię za ocean.
„Muzeum...” to bardziej zapis rozbitej świadomości niż pamiętnik. Idąc tropem wybitnej amerykańskiej pisarki Susan Sontag, Chorwatka opisuje swą pamięć (czy raczej – niepamięć) odwołując się do fotografii. Przygląda się pożółkłym fotogramom przodków, a potem dopisuje do nich konkretną historię – autentyczną bądź hipotetyczną.
„Uchodźcy dzielą się na tych z fotografii i tych bez fotografii” – pisze – i jest w tym sporo racji. W czasie wojny wstrząsały nami gazetowe i telewizyjne zdjęcia konkretnych ludzi – to ich żałowaliśmy, nie zastanawiając się, że są tylko symbolem tysięcy innych skrzywdzonych, których jednak nie zarejestrował CNN. Z kolei emigranci, nieuwiecznieni na fotografii, znikają z naszej pamięci, świadomości, z naszego świata.
W książce znajduje się wiele podobnych metafor – choćby witryna w berlińskim muzeum zoologicznym, gdzie wystawiono przedmioty wyciągnięte z brzucha słonia morskiego.