Jan Nowel, od 22 lat sołtys Rosochatego Rogu, wsi nad jeziorem Wigry, krzyczy do słuchawki: – Krzysiu, czy ty masz ten ukaz carski w domu, bo coś nie mogę go znaleźć w swoich dokumentach?
Krzysztof Masalski, sąsiad sołtysa, nie ma kserokopii ukazu, zabrał ją Juliusz Janas, adwokat, który wygrał dla nich przed sądem w Suwałkach sprawę o carskie serwituty. Sołtys ma jednak w papierowej teczce wyrok sądu, który potwierdza, że chłopi mają prawo łowić.
Strażnicy rekwirują sieci
Zarówno Jan Nowel, Krzysztof Masalski jak i wszyscy mieszkańcy Rosochatego Rogu zawsze łowili ryby w Wigrach. Jezioro rozciąga się niemal u progów ich domów. – Może mam po ryby na targ do Suwałk jeździć? – drwi Jan Nowel, a żona parska śmiechem znad patelni z soczystymi kawałkami szczupaka. Niestety, Zdzisław Szkiruć, dyrektor Wigierskiego Parku Narodowego, uważa, że Nowel powinien jeździć po ryby na targ: – Jezioro należy do parku narodowego i nie można łowić sobie w nim ryb, jak i gdzie się komu podoba.
– Nie procesowalibyśmy się, gdyby nie charakter dyrektora – mówi adwokat Juliusz Janas. – Nie chciał ugodowo przyznać, że mieszkańcy wsi mają prawo do połowu ryb.
Mecenas Juliusz Janas ma swoją kancelarię w centrum Warszawy. Zapracowany przy wielkomiejskich procesach, nad Wigrami czuje, że żyje. Nigdzie mu się nie odpoczywa tak jak tu. A zwłaszcza jak w Rosochatym Rogu, gdzie spędza każde letnie wakacje. Nic dziwnego, że w końcu postanowił zbudować w okolicy dom. I wtedy poczuł na własnej skórze, co to znaczy żyć w parku administrowanym przez dyrektora Szkirucia. W ramach ochrony terenu przed jego największym zagrożeniem, czyli urbanizacją, dyrektor odmówił mecenasowi pozytywnej opinii do wniosku o pozwolenie na budowę.