Archiwum Polityki

Dziś sushi

No i udało się. Mamy drugą Japonię nad Wisłą. Wprawdzie tylko w dziedzinie gastronomii, ale od czegoś trzeba było zacząć.

Przybywa w Warszawie, a i w innych miastach też, restauracji i barów prowadzonych przez Japończyków lub z japońskimi szefami kuchni. Cieszy to miłośników dalekowschodnich potraw i przypraw, lecz martwi zapewne ich rodziny. Restauracje japońskie na całym świecie (a zdarzało się nam jadać sushi na różnych kontynentach i w samym Tokio także) należą do najdroższych. Trzeba jednak powiedzieć, że w tym przypadku ceny odzwierciedlają poziom tego, co znajdujemy na talerzu, a także sposób podania, obsługi i wystroju wnętrz. Wielbiciele restauracji japońskich wprawdzie płacą drogo, ale zaspokajając głód łączą przeżycia kulinarne z estetycznymi, a często i artystycznymi. Oto przykłady.

Tekeda****

Na Saskiej Kępie, przy ulicy Francuskiej, która pomału przekształca się w zagłębie gastronomiczne, otwarto sushi-bar. W niewielkiej salce ulokowano bar w kształcie podkowy, otoczony wysokimi, ale bardzo wygodnymi stołkami. Wewnątrz podkowy stoi obsługa, miła, fachowa, troskliwa i doradzająca, jeśli klient nie jest bywalcem podobnych lokali. Przez środek owej podkowy, w specjalnym wgłębieniu mierzącym około 30 cm, płynie wartki strumyk. Wypływa z zaplecza kuchennego i po zatoczeniu łuku wraca do kuchni. Ten potok spełnia podwójną funkcję: estetyczną (miło jest jeść posiłek nad wartkim strumykiem) i usługową (z kuchni zamawiane potrawy dopływają do gości na pokładzie małych drewnianych stateczków).

Podstawowym daniem w Tekedzie jest oczywiście sushi. Dla wyjaśnienia podamy, że jest to gotowany ryż z dodatkiem octu, soli i cukru, często owinięty morskimi algami nori, ukształtowany najczęściej w postać słupka i przybrany kawałkiem surowej ryby, krewetki, małży lub kraba.

Polityka 48.2002 (2378) z dnia 30.11.2002; Społeczeństwo; s. 88
Reklama