Przez ponad 200 lat swego istnienia Stany Zjednoczone na dobrą sprawę nie wiedziały, co to są państwowe przedsiębiorstwa: prywatni inwestorzy zbudowali tam koleje, fabryki i linie telefoniczne, nie powstały nigdy państwowe kopalnie ani banki. Nacjonalizacji nie zaproponował również prezydent Roosevelt, gdy w 1932 r. wprowadzał pakiet reform zwiększający rolę państwa w gospodarce, zwany Nowym Ładem. Kiedy po wojnie w Europie Zachodniej nacjonalizowano niektóre gałęzie gospodarki, Amerykanie patrzyli na to z pełnym współczucia rozbawieniem jak na kolejne europejskie dziwactwo. A gospodarkę komunistyczną, z wszechobecną rolą państwowej biurokracji, nie bez racji uznali za symbol najbardziej katastrofalnego ekonomicznego błędu, jaki można popełnić. Dziś jednak podjęto decyzję o nacjonalizacji. Rząd wprowadził zarząd komisaryczny w Federalnym Narodowym Stowarzyszeniu Hipotecznym (zwanym Fannie Mae) i Federalnej Korporacji Kredytów Hipotecznych (Freddie Mac). Czyżby szykował się koniec liberalnego kapitalizmu?
Niekoniecznie. Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę z tego, że informacja o faktycznej nacjonalizacji Fannie Mae i Freddie Mac nie jest ani tak dziwaczna, ani tak przełomowa, jak się może na pierwszy rzut oka wydawać. Korporacja Fannie Mae powstała w 1938 r. w ramach Nowego Ładu – serii zmian instytucjonalnych i prawnych, zwiększających aktywność rządu w gospodarce i zmierzających w stronę bardziej równomiernego podziału korzyści z rozwoju gospodarczego. Powstała nie jako prywatna korporacja, ale rządowa agenda wchodząca w skład Federalnej Administracji Mieszkaniowej. Celem powołania Fannie Mae było zapewnienie milionom Amerykanów o przeciętnych dochodach niedrogiego kredytu hipotecznego, dzięki któremu możliwe stałoby się zdobycie własnego domu.