Archiwum Polityki

Najlepszy prezent pod choinkę

13 grudnia znów spotkaliśmy się z Historią

Zostało już tylko referendum. Po latach żmudnych przygotowań, gorączkowej dyplomacji ostatnich tygodni i dramatycznych godzinach w Kopenhadze, Polska zakończyła negocjacje z Unią Europejską. W zgiełku, jaki towarzyszył końcówce rokowań akcesyjnych, szczęśliwie padło też wiele słów ważnych, uroczystych, na jakie chwila ta w pełni zasługuje. Rzadko w codziennym zabieganiu zdarza się poczuć dotknięcie Historii. A naszemu pokoleniu przytrafiło się coś wyjątkowego: mamy szansę związać – przez wieki nieszczęsne – polskie losy z „lepszym światem”, na który spoglądaliśmy zza żelaznej kurtyny z zazdrością, podziwem, pretensjami. Symbolika 13 grudnia jest tu tak jaskrawa, że umysłom skłonnym do podejrzliwości może się wręcz wydawać manipulacją. Bo oto dokładnie w rocznicę stanu wojennego, który niweczył nadzieje na wyjście z barakowego socjalizmu, polityczni potomkowie Generała przypieczętowali koniec jałtańskiego podziału Europy. Trzeba zresztą powiedzieć, że drużyna negocjatorów, osobiście premier Leszek Miller i towarzysząca mu w Kopenhadze ekipa rządowa, sprawili się tak dobrze, jak to tylko było możliwe. Rzadka to okazja, aby chwalić sprawność rządu, więc czynimy to z tym większą satysfakcją. Oczywiście można utyskiwać, że Piętnastka nie okazała się bardziej hojna, że nie mieliśmy zbyt szerokiego pola manewru, lecz przecież żaden ze wstępujących do Unii krajów nie uzyskał lepszych warunków niż Polska. Odebraliśmy niezłą lekcję, jak w Unii trzeba walczyć o swoje interesy, i ta nauka powinna procentować, kiedy już staniemy się pełnoprawnym uczestnikiem unijnych gier.

Chciałoby się, aby w tych dniach Polacy pozwolili sobie na nieco więcej radości, ale może i dobrze, że częściej niż o sukcesie mówi się o szansie, zadaniach, jakie nas czekają przed referendum i po akcesji, o konieczności trudnego dostosowania do nowego środowiska.

Polityka 51.2002 (2381) z dnia 21.12.2002; Komentarze; s. 20
Reklama