Archiwum Polityki

Wróćmy wszyscy do stajenki

Wieś nazwała ich aliantami, nie do końca to słowo rozumiejąc. Wrogowie czy przyjaciele? W każdym razie obcy i jakby odwrotni. Wszyscy uciekają ze wsi do miast, alianci – przeciwnie. Nikt nie chce starego domu, oni – wyłącznie taki.

Kiedy Dorota Łepkowska po raz pierwszy zobaczyła swój nowy dom, popłakała się. To prawda, miał być prosty, pachnący czasem, może trochę stęchlizną, pełen zakamarków, schowków, strychów i wilgotnych piwnic, piękny niedoskonałością. Ale ten był ogołocony ze wszystkiego, co dało się sprzedać, lepki od brudu, zbezczeszczony. Na środku pokoju ktoś zrobił kupę.

Dorota, historyk sztuki, była wtedy naiwną, pełną zapału mieszczką z Warszawy, ale nawet naiwna mieszczka nie mogła nie zauważyć, że nie zamykają się drzwi ani okna i ciężko tu będzie mieszkać z małymi dziećmi.

Krzysztof, jej mąż, zobaczył to inaczej. Przecież dom to nie tylko ściany i dach, ale też to co dookoła. A dookoła była piękna dolina otoczona wzgórzami i lasem.

Desant

W 1981 r. Łepkowscy i cztery zaprzyjaźnione z nimi rodziny postanowili wyprowadzić się z miasta. Wybrali gminę Jonkowo niedaleko Olsztyna. Założyli spółkę rolniczą. Mieli wszyscy mieszkać w jednym domu i prowadzić wspólne gospodarstwo. Dość szybko okazało się, że jest to idea nieco utopijna. Podzielili majątek i zaczęli działać na własną rękę.

Takich jak oni było więcej. Inżynierowie, architekci, poloniści, specjaliści handlu zagranicznego postanawiali zostać rolnikami. Uciekali na wieś od zgaszonej i introwertycznej Warszawy stanu wojennego. Miejscowi nazwali ich aliantami. Sprzymierzeńcy czy wrogowie? Na pewno obcy. Ale Warmia to specyficzny teren, gdzie wszyscy są trochę obcy. Nieliczni, rodowici Warmiacy, którzy stąd nie wyjechali, jeszcze dziś uważani są za Niemców. Trzon wiejskiej społeczności stanowią powojenni osiedleńcy z różnych stron; niezakorzenieni, niechętni wobec tego, co tu zastali.

Alianci byli jednak obcy podwójnie i jakby całkiem odwrotni.

Polityka 51.2002 (2381) z dnia 21.12.2002; Społeczeństwo; s. 128
Reklama