Wy dostarczacie zdjęcia, a ja fabrykuję wojnę”. Kto to powiedział? Może George Bush przygotowując grunt pod atak na Irak, wszak argumenty o irackiej broni masowego rażenia okazały się w dużej mierze dziełem wyobraźni, a casus belli (powód wojny) sfabrykowany. Nie, autorem wypowiedzi był William Rundolph Hearst, twórca amerykańskiego imperium medialnego przełomu XIX i XX stulecia, który odkrył, że jego gazety będą sprzedawać się lepiej, gdy zamiast rzeczywistość opisywać, zaczną ją fabrykować. Reporterzy Hearsta włączali się aktywnie w bieg wydarzeń, kreując fakty, byle tylko coś się działo. Do dziś toczy się spór o wpływ, jaki magnat prasowy miał na podjęcie wojny Stanów Zjednoczonych z Hiszpanią w 1898 r., podobnie jak nieustannie trwa spór o relacje między mediami, polityką i tzw. prawdziwym życiem.
Relacje te wziął pod lupę Marek Ostrowski w książce „Co nas obchodzi świat. Ściągawka na czas chaosu”. Analizując najciekawsze i najważniejsze wy-darzenia globalnej polityki, od wojen po korupcyjne skandale, Ostrowski pokazuje, z jak przedziwnego przędziwa utkana jest materia społecznego świata, jak skomplikowany tworzy ją splot. Szczególną uwagę poświęca mediom, co nie jest jednak wyrazem choroby zawodowej prowadzącej do zawężenia perspektywy, lecz potwierdzeniem wniosków, do jakich doszli filozofowie i socjologowie badający współczesność.
Ostrowski nie pisze kolejnego traktatu filozoficznego, lecz włącza się do dyskusji oferując własną metodę analizy. Unika generalizacji, bo jako rasowego dziennikarza interesują go fakty i wydarzenia. Owszem, można je próbować uporządkować i poszukać jakiejś reguły objaśniającej, polegającej np. na stwierdzeniu, że media zdradziły misję służenia debacie publicznej migrując do świata rozrywki.