Archiwum Polityki

Długa podróż w jedną stronę

Przed wejściem na bońską wystawę „Ucieczka, Wypędzenia, Integracja” umieszczono drzeworyt współczesnego artysty. Obok płaskorzeźbę z pałacu Assurbanipala w Niniwie: „Mieszkańcy zdobytego Elamu udają się na wygnanie” oraz kilka innych historycznych scen. Na dobrą sprawę kuratorzy powinni zacząć od Adama i Ewy: wygnania zawsze były częścią kondycji ludzkiej.

Za wejściem jednak zaczynają się konkrety, które symbolizuje drewniany chłopski wóz oraz automat, z którego zwiedzający może wziąć kartkę z nazwiskiem jednej ze 150 osób, potem w trzech miejscach komputer podsunie mu trzy etapy z jej życia. Gerhard Voigt z Pomorza: matkę zabili Rosjanie, ojca deportowali wraz dwoma braćmi, w 1945 r. został wypędzony – my powiemy: wysiedlony – z ciotką. Dziś mieszka z dziećmi w Dolnej Saksonii.

Aby wejść w niemieckie losy, zwiedzający musi jednak przejść przez śluzę historii XX w. W wąskim korytarzu początek gehenny: entuzjazm na ulicach Berlina w dniu wybuchu I wojny, zdjęcia Ormian pędzonych przez tureckich żołnierzy, Grecy uciekający z płonącej Smyrny na alianckie statki, traktat pokojowy między Turcją i Grecją regulujący wymianę ludności. A także nasze sprawy: propagandowe plakaty plebiscytowe polskie i niemieckie, egzekucja Polaków w październiku 1939 r. w Grudziądzu, wypędzenie i powrót do Rzeszy Niemców z terenów przyłączonych na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow, od krajów bałtyckich po Besarabię. Jest też ikona z warszawskiego getta, przerażony żydowski chłopiec z podniesionymi rękoma i esesman w tle.

Dopiero teraz możemy się przyglądać niemieckim losom

od zimy 1944/45 po dziś dzień bardziej szczegółowo. Organizatorzy świadomie nie podkręcają emocji, nie roztkliwiają się, choć są tu eksponaty naprawdę poruszające, jak choćby pęk kluczy zabranych z domu w ostatnim odruchu czy sukienka do Pierwszej Komunii uszyta z gazy opatrunkowej w duńskim obozie dla niemieckich uciekinierów ze wschodu. Matka na przekór wszystkiemu starała się obronić normalność. Jeśli bońska wystawa nie jest pokazem niemieckiego samoużalania się, to dlatego, że tych 1,5 tys. eksponatów zgromadzonych na zaledwie 650 m kw. wcale nie ustawiono tak, by koncentrować się na ucieczce, wypędzeniach i wysiedleniach Niemców z Prus Wschodnich, Pomorza, Śląska czy Sudetów.

Polityka 7.2006 (2542) z dnia 18.02.2006; Historia; s. 70
Reklama