Archiwum Polityki

Jeśli już oglądaliście, zobaczcie koniecznie

Liczba ludzi uzależnionych od oglądania starych peerelowskich komedii to liczba ciemna i wielka. Czego oni w tych utworach szukają? Czy namiętne obcowanie z filmami Barei, Piwowskiego, Machulskiego, Chmielewskiego, Gruzy to świadectwo przytępienia wrażliwości, czy raczej osobliwego wyrafinowania?

Objawy są zawsze te same: dreszczyk emocji, nerwowe przeglądanie programu telewizyjnego. Jest? Nie ma? Jest! Ale oczywiście mówimy sobie, że tym razem nie będziemy oglądali, przecież oglądaliśmy już trzy, pięć, dziesięć razy. No, może najwyżej rzucimy okiem na sam początek, bo strasznie śmieszny jest.

Włączamy telewizor, siadamy w fotelu. Zaczynamy oglądać. I wsiąkamy jak zwykle.

A gdy jest już po wszystkim, zastanawiamy się, dlaczego znowu się nie udało? Dlaczego po raz kolejny nie uniknęliśmy obejrzenia polskiej komedii, którą znamy na pamięć? I dlaczego niski instynkt zaspokojenia prostej przyjemności pośmiania się z tego co zawsze ponownie przytłumił szlachetny odruch obejrzenia politycznej debaty, filmu Larsa von Triera na DVD czy ekscytującego dokumentu o myszoskoczkach?

Inne zwoje pracują

Wie pan, mnie też ciekawi, dlaczego ludzie to tak oglądają? – przyznaje Marek Piwowski, reżyser „Rejsu”, który osobiście jasnej i prostej odpowiedzi nie znajduje. Kiedyś był w studenckim klubie Stodoła na projekcji swego filmu w wersji japońskiej i publiczność też się bardzo śmiała. – Widocznie te filmy są śmieszne w każdym języku.

Publiczność tęskni za robotą starych mistrzów. Piwowski sam w kółko ogląda Chaplina, Miloša Formana i się śmieje. Ale gdy ogląda nowe polskie komedie, śmieje się mało albo wcale. Jakoś nie dostrzega w nich dowcipu, który inteligentnie opisywałby rzeczywistość. – Te filmy nie wyrastają z rzeczywistości, ale z innych filmów, które się sprawdziły, odniosły kasowy sukces. To przede wszystkim pogoń za kasą – powiada.

Nie są śmieszne, bo realizują je ludzie, którzy potrafią przebić się do producenta, zdobyć fundusze, sponsora, ale nie potrafią zrobić filmu.

Polityka 17.2006 (2552) z dnia 29.04.2006; Kultura; s. 76
Reklama