Archiwum Polityki

Mister Yes

Biznesowe okazje są jak autobusy – zawsze jakiś przyjedzie – to jeden z aforyzmów przypisywanych miliarderowi Richardowi Bransonowi. Jest żywą reklamą Wielkiej Brytanii. Ma tysiąc pomysłów na minutę. W tym roku zajmie się poszukiwaniem prawdziwego kosmicznego paliwa, a w przyszłym rozkręcaniem kosmicznej turystyki.

Branson fascynuje swoją niebywałą energią. Dzięki niej założył ponad dwieście firm z najróżniejszych branż, zarabiając przy tym mnóstwo pieniędzy, i próbuje bić najbardziej ekstremalne rekordy. Nigdy nie osiadł na laurach i z pewnością nigdy nie powie „dość”. Jeśli jakiś pomysł mu się podoba, będzie próbował go zrealizować, nie oglądając się na koszty. Ostatnio zaangażował się w walkę z globalnym ociepleniem.

We wrześniu ubiegłego roku Branson zadeklarował, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat wyda 3 mld dol. z zysków swoich firm na poszukiwanie ekologicznych paliw, które w przyszłości pozwolą ocalić Ziemię od klimatycznej katastrofy. Trudno powiedzieć, na ile to zobowiązanie jest efektem jego własnych przemyśleń, a na ile ma wpisywać się w modę na promowanie pomysłów przyjaznych środowisku. Oficjalnie twierdzi, że przekonała go przede wszystkim działalność Ala Gore’a, byłego wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, który stał się ostatnio pierwszym ekologiem Ameryki. Z pewnością Branson może mieć wyrzuty sumienia, bo trzonem jego imperium są linie lotnicze – zarówno długodystansowe Virgin Atlantic, jak i tanie Virgin Blue w Australii oraz Virgin Express w Europie. A przecież to właśnie samoloty uważane są za jedne z największych współczesnych trucicieli. Brytyjczyk twierdzi, że nie wydawałby tak wielkich pieniędzy, gdyby nie wierzył, że można znaleźć czystą energię, która zrewolucjonizuje świat. Jeśli mu się uda, wszystkie dotychczasowe osiągnięcia jego życia zejdą na dalszy plan.

A było ich niemało. Zarabianie pieniędzy Sir Richard (królowa nadała mu tytuł szlachecki w 1999 r. za zasługi dla przedsiębiorczości) rozpoczął jako szesnastolatek od czasopisma „Student”. Tak wcześnie, bo nie lubił szkoły i szybko przerwał naukę.

Polityka 6.2007 (2591) z dnia 10.02.2007; Rynek; s. 50
Reklama