Już na miesiąc przed wejściem w życie ustawy o ujawnieniu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa (tzw. lustracyjnej) rzecznik praw obywatelskich zaczął w swoim biurze szukać współpracowników i pracowników organów bezpieczeństwa PRL. Dyrektorom zespołów biura rozesłał pismo „z uprzejmą prośbą o poinformowanie”, czy istnieją okoliczności, które spowodują zastosowanie wobec danej osoby art. 5 ustawy. Mówi on o wydawaniu przez IPN zaświadczeń o istnieniu dotyczących tej osoby dokumentów organów bezpieczeństwa państwa. Treść zaświadczenia będzie uwzględniana przy ocenie kwalifikacji moralnych wymaganych dla zajmowania funkcji publicznych. A wynik oceny może stanowić postawę do rozwiązania umowy o pracę bądź też odwołania ze stanowiska.
Dr Janusz Kochanowski ze swoją prośbą o dobrowolną lustrację dołączył do mianowanych przez PiS prezesów i dyrektorów, domagających się od podwładnych tego typu informacji. To, że chce znać wcześniej przeszłość swoich współpracowników, niż mu na to pozwala ustawa, można uznać nawet za naruszanie prawa.
– Nie jest to polecenie służbowe, a pismo wewnętrzne, by nikt potem nie był zaskoczony – wyjaśnił nam swoje intencje rzecznik praw przez swego rzecznika prasowego. Ale im mniej tłumaczeń, tym lepiej. Zwłaszcza takich, jak w zakończeniu omawianego tu pisma, gdzie dr Kochanowski chęć poznania przeszłości współpracowników tłumaczy specyfiką „pracy rzecznika, którego głównym celem jest walka o prawa i wolności człowieka”.