Cztery z pięciu amerykańskich filmów wyróżnionych jako najlepsze w minionym roku („Katyń” startuje w oddzielnej konkurencji – filmów nieanglojęzycznych) obfitują w przemoc, śmierć, tragedie nieporozumień i samotności. Nie pozostawiają złudzeń, że nie żyjemy na najlepszym ze światów. Trudno ocenić, czy to objaw rosnącego w Ameryce pesymizmu (Irak plus recesja), jak sadzą niektórzy, czy tylko wyraz gustów członków Akademii Filmowej.
Od dawna wiadomo – potwierdzili to ostatnio badaniami specjaliści z Harvardu i Uniwersytetu Kalifornijskiego – że jurorzy wolą wyróżniać dramaty, nie komedie, i starają się promować filmy niekoniecznie kasowe, ale ambitne i idące pod prąd przyzwyczajeń widzów.