Archiwum Polityki

Rover bez pedałów

Fabryka samochodów na Żeraniu wyraźnie nie ma szczęścia. Jej obecny właściciel, koreański Daewoo Motor, to bankrut, który sam ledwo uszedł z życiem dzięki pomocy amerykańskiego koncernu General Motors. Tyle tylko że Amerykanie, mając już jedną fabrykę w Gliwicach, nie są zainteresowani kolejną – na dodatek obciążoną tak wielkimi długami – w Warszawie. Z tego wymęczonego mariażu niewiele więc dla nas wynika. Żerańską sierotę po Koreańczykach od kilku miesięcy na zlecenie rządu próbują zatem ratować urzędnicy Ministerstwa Gospodarki nęcąc banki-wierzycieli możliwością zamiany długów na udziały, a zagranicznych inwestorów perspektywą wejścia na polski rynek motoryzacyjny. Co znajdą kandydata, to bardziej zdumiewającego. Ostatnim była indyjska Tata, a teraz pojawił się brytyjski Rover – producent bardzo specyficznych aut, które nigdy nie cieszyły się w Polsce powodzeniem. Mimo to przed oczyma opinii publicznej rysuje się jakieś dziwne plany na piasku nie mając na razie ani zgody Koreańczyków na przyjęcie roli mniejszościowego partnera, ani akceptacji banków, ani sensownego programu inwestycyjnego na przyszłość. Do utrzymania w Warszawie przez kolejne dwa lata niewydajnej, bo pracującej na pół gwizdka, montowni koreańskich aut w ostatecznym rachunku dołożą więc znowu podatnicy. Czy za te same pieniądze nie można by stworzyć innych miejsc pracy?

Polityka 24.2002 (2354) z dnia 15.06.2002; Komentarze; s. 13
Reklama