Po przegranej – w kiepskim stylu – naszych orłów (gdyby wygrali, nie byłoby „sprawy hymnu”) nikt nie chciał się przyznać do pani Edyty. Zaraz po meczu Polski Związek Piłki Nożnej (PZPN) wydał oświadczenie, w którym „zdecydowanie odcina się od sposobu, w jaki Edyta Górniak wykonała polski hymn”. Sposób ten, zdaniem działaczy, był zbyt wolny i przypominał bardziej „protest song albo kolędę bożonarodzeniową”.
– Zdaje się, że chodzi o to – mówił podczas konferencji prasowej Zbigniew Boniek, wiceprezes PZPN – iż wykonawcy hymnów na mistrzostwach świata są powiązani z koncernem Sony. Tak też było w przypadku pani Edyty Górniak. Na pytanie internetowej sondy portalu Onet.pl: „Co Edyta Górniak zaśpiewała przed meczem Polska–Korea?”, 60 proc. internautów odpowiedziało „trudno powiedzieć”, 25 proc., że „była to kolęda”, jedynie 15 proc. rozpoznało Mazurka Dąbrowskiego.
Do EG nie chciała się też przyznać Kancelaria Prezydenta, mimo że artystka przyleciała do Korei prezydenckim samolotem, który przywiózł też zawodnikom biały ser, kabanosy i kiełbasę myśliwską. – Były wolne miejsca, wpłynęło pismo i zgoda na podróż samolotem specjalnym ekipy pani Górniak została wyrażona, oczywiście za pokryciem kosztów – mówi Krystyna Milewska z biura informacji Kancelarii Prezydenta.
Od kogo wpłynęło pismo? Od pani Górniak, jej menedżera, od koncernu Sony? Jak motywowano prośbę o zezwolenie na podróżowanie prezydenckim samolotem?
– Nie widzę powodu, żebyśmy mieli na to odpowiadać – nieco denerwuje się Krystyna Milewska. – Każdy może podróżować prezydenckim samolotem.