Archiwum Polityki

Skalpel na tuszę

Nie ma lepszego sposobu zrzucenia wagi niż aktywność fizyczna i umiarkowane jedzenie. Ale niektórym dopiero leki lub skalpel mogą przywrócić zgrabną sylwetkę. Bartek – 19 lat, 192 kg, wkrótce się o tym przekona.

Oni mnie tu głodzą – napisała do dyrektora szpitala w Zabrzu pacjentka przyjęta na Oddział Kliniczny Chirurgii Ogólnej i Naczyń. Powód przyjęcia – skrajna otyłość (po łacinie obesitas alimentaris majoris gradus). Nie mogła zrozumieć, dlaczego zamiast swoich ulubionych czterech kajzerek na śniadanie, trzech paczek słodyczy, sztuki mięsa i talerza ziemniaków dostaje samą wodę do picia. Bartek, który na identycznej wodnej diecie jest od trzech dni, chodzi po szpitalu wściekły: – Pożarłbym konia z kopytami – zgrzyta zębami, ale naprawdę marzą mu się udka z kurczaka. – Jedno? Z przyjemnością pochłonąłbym natychmiast pięć.

Bartek (19 lat, waga 192 kg przy 178 cm wzrostu) uczy się w technikum w Krakowie i na żadne zdjęcie się nie zgadza. – Zrobicie mi fotografię wtedy, jak będę piękny – daje nadzieję, która jest zaproszeniem do spotkania co najmniej za rok. Termin operacji Bartka ustalono za dziesięć dni. Dr Mariusz Wyleżoł podzieli mu żołądek specjalnym zszywaczem (staplerem) na dwie nierówne części. Część większą całkowicie wyłączy z trawienia, natomiast część górna, do której wpada przełyk, będzie miała pojemność zaledwie kieliszka (30–100 ml) i zostanie połączona bezpośrednio z jelitem cienkim, gdzie pokarmy są trawione i wchłaniane. W rezultacie Bartek będzie syty już po zjedzeniu niewielkiej kanapki i dzięki temu powinien tracić na wadze miesięcznie około 5 kg. Przy silnej motywacji ma szansę chudnąć co miesiąc nawet dwa razy tyle. Za kilkanaście miesięcy chirurg plastyk usunie mu pozostały na brzuchu nadmiar skóry i wtedy właśnie nadejdzie moment, gdy zgodzi się na fotografię.

Anna Borysiuk ma to już za sobą. Trafiła do kliniki w Zabrzu w styczniu 2001 r., ważąc 180 kg.

Polityka 45.2002 (2375) z dnia 09.11.2002; Społeczeństwo; s. 92
Reklama